Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2018

Terry Prachett - Nacja

Są takie książki, które robią wrażenie za każdym razem. Są takie książki, które możesz czytać kilka razy i za każdym razem odkryjesz w nich coś nowego. Są takie książki, które bez problemu mogą przetrwać próbę czasu i nawet gdy wrócisz do nich po latach, nadal będą genialne. I do takich właśnie książek należy "Nacja". Sir Terry Prachett dał się poznać głównie dzięki swojej serii o Świecie Dysku. Seria jest na tyle długa, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, jednak - co dla mnie jest plusem - każdy tom można czytać w oderwaniu od reszty, jako samodzielną powieść. Ja nie czytałam wszystkich części, jednak ogólnie - Świat Dysku mnie nie porwał. Owszem, są perełki (chociażby "Potworny regiment"), ale większość nie zrobiła na mnie wrażenia. Zupełnie inaczej jest z "Nacją". Ta powieść została wydana w 2009 i wtedy zachęciły mnie do niej dwie rzeczy - nie jest to kolejna część Świata Dysku i druga: mówiono wtedy, że ta książka jest poważniejsza. Lubię

Martyna Raduchowska - Spektrum

Przez jakiś czas, codziennie wieczorem siadałam przed konsolą i grałam do późna. Teraz robię sobie mały detoks i postanowiłam więcej czytać. W tym miesiącu przeczytałam aż trzy książki. Jedną z nich jest "Spektrum". W rewelacyjnych  "Łzach Mai"  poznajemy historię buntu i zamieszek w Beyond Industries, dowiadujemy się o reinforsynie, a wszystko to jest pokazane z perspektywy Jareda Quinna. W "Spektrum" jest zupełnie inaczej. Tutaj autorka dopuszcza do głosu Mayę - i to dosłownie, bo to ona jest narratorką w tej opowieści. Ponownie cała historia zaczyna się w dniu zamieszek, lecz to Maya opisuje co działo się naprawdę. Dowiadujemy się też co działo się z replikantką zanim trafiła za Mur. A potem jak sobie za tym Murem radziła, póki ponownie nie spotkała Quinna. Strasznie podobał mi się ten sposób opisania historii, gdyż dzięki temu, wyrobiłam sobie szersze spojrzenie na całość. Wątki, które we "Łzach Mai" pozostały niewyjaśnione, tutaj doc

Agnieszka Hałas - Po stronie mroku

Z twórczością Agnieszki Hałas pierwszy raz zetknęłam się dawno temu. Przeczytałam kilka jej opowiadań w Esensji, pamiętam, że bardzo mi się one podobały i... tyle. Potem przez lata nie natrafiłam na żadne inne jej teksty, ani na książki sygnowane jej nazwiskiem. Jednak jej autorską stronę na FB zaobserwowałam, a kiedy pojawił się konkurs, wzięłam w nim udział. I wygrałam! :) To był zonk, bo zwykle szczęście w takich konkursach mi nie dopisuje, a tu proszę... I tak po latach mogłam ponownie spotkać się z twórczością Agnieszki Hałas, dzięki zbiorowi opowiadań "Po stronie mroku". "Po stronie mroku" to zbiór mrocznych opowiadań, których punktem wspólnym jest Szeol. Każdy tekst pokazuje to miejsce z innej perspektywy i muszę przyznać, że te opisy są jak dla mnie najciekawszym punktem książki. Dowiadujemy się, że również w Piekle pełno jest biurokracji (zupełnie jak w życiu doczesnym). Poznajemy zasady rządzące tym miejscem i zamieszkujące je demony. A demony - o dzi

Smutek ducha/Reminiscence

Jestem martwa już dwa lata. Snuję się po mieście i nie wiem co ze sobą zrobić. Myślami wracam do tamtych chwil, na krótko przed śmiercią. Analizuję, rozpamiętuję. I tak w kółko... Czasami wydaje mi się, że wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Gdybym tylko wcześniej zrobiła pierwszy krok i zebrała się na odwagę, by powiedzieć co czuję. Ale tego nie zrobiłam. Dlatego teraz jestem martwa. Snuję się po mieście i wspominam, aby zapełnić czymś czas. *** Tamtego dnia, nie zwracałam uwagi na lejący się z nieba żar. Szłam ulicą, na twarzy gościł uśmiech. Wszystko było takie piękne. Dostałam się na wymarzone dziennikarstwo, niedługo miałam wyjechać na wakacje do Grecji. Ale wtedy nie myślałam o studiach, ani o słonecznym południu Europy. Za chwilę zobaczę się z Markiem! Nie widziałam go długo, bo wyjechał z kumplami pod namiot i wrócił dopiero wczoraj. Właściwie mogłam wtedy do niego wstąpić, ale bałam się, że nie będę potrafiła udawać, iż wszystko jest w porządku. W końcu postanowiłam p

Blanka Lipińska - 365 dni

Przyznaję, że nie czytam erotyków. Z reguły odrzuca mnie od takich książek, tak jak niektórych odrzuca od fantastyki. Po prostu książka, w której akcja toczy się tylko wokół seksu, nie jest dla mnie ciekawa. Jednak "365 dni" Blanki Lipińskiej, to książka, która wywołała burze. Jedni byli zachwyceni, inni oburzeni. Recenzje i dyskusje na temat tej książki atakowały mnie z każdej strony. W dodatku w wielu recenzjach, ich autorzy pisali, że "każda kobieta marzy o takiej przygodzie". O jakiej? Zaciekawiłam się, to przeczytałam. Massimo Toricelli jest mafiosą. Kilka lat temu, kiedy został ranny w wyniku strzelaniny, miał wizje. Śnił o pięknej kobiecie.... wszyscy myśleli, że te wizje to wytwór wyobraźni, dopóki na Sycylię nie przylatuje Laura Biel. To ona jest dziewczyną ze snów Massima, więc ten ją porywa. Daje jej 365 dni, na pokochanie go. Przez ten czas da dziewczynie wszystko czego zapragnie, każdy luksus o jakim tylko zamarzy, jednak jest jeden haczyk. Jeśli

Adrianna Biełowiec - Czwarta Szansa

Przyznaję się bez bicia, że do kolejnej książki Adrianny Biełowiec podchodziłam jak pies do jeża. Pamiętam jak męcząca była dla mnie lektura "Wilczej Księżniczki", więc nie miałam zbytnio ochoty sięgać po " Czwartą Szansę". Książka czekała już trochę na swoją kolej, uznałam więc, że dam jej szansę. Nie czwartą, tylko ostatnią. I wiecie co? Zostałam mile zaskoczona. Ale zacznijmy od początku. Główną bohaterką książki jest Kate Gessner. Dziewczyna wychowywała się na ulicy i ogólnie miała bardzo ciężkie dzieciństwo. Przez cały czas miała jednak nadzieje, że kiedyś będzie mogła prowadzić normalne życie, bez przestępstw, u boku mężczyzny, którego pokocha (z wzajemnością, oczywiście) i z którym założy rodzinę. I cudownym zrządzeniem losu, osiągnęła swój cel. Bohaterkę poznajemy w momencie przygotowań do ślubu z Siruą Kalderashem - bajecznie bogatym przedsiębiorcą, zakochanym w niej po uszy. Kate jest szczęśliwa i nie może się doczekać tego wydarzenia, jednak... prz

Shadow of the Tomb Raider

Lara Croft wróciła! Tym razem udaje się do peruwiańskiej dżungli, aby uniemożliwić Trójcy przejęcie ważnego artefaktu. A my wyruszamy w tę przygodę wraz z nią. Gra nie odstaje poziomem od  od swojej poprzedniczki.  Miłośnicy Lary, a także ci, którzy lubią ciekawe i rozbudowane historie będą zadowoleni. Historia jest pełna emocji, w dodatku aktorzy, którzy użyczyli głosu postaciom wykonali kawał dobrej roboty. Lara skrada się przez dżunglę, musi uważać na drapieżne zwierzęta, które mogą zaatakować w każdej chwili. Jednak dżungla jest też sprzymierzeńcem, zwłaszcza kiedy trzeba likwidować żołnierzy Trójcy. Lara kryje się w krzakach, wśród drzew, a nawet smaruje się błotem, by trudniej było ją dostrzec. Dzięki tym sztuczkom, łatwiej eliminować wrogów z ukrycia. Czasem jednak Lara jest zmuszona stanąć do otwartej walki, a ta walka to zwykle - strzelaniny. Nie jestem dobra w strzelankach i zwykle, nim wycelowalam to zdążyłam paść trupem. I tu mam zastrzezenie - na niektorych wro

Martyna Raduchowska - Łzy Mai

Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? Nie, one marzą o reinforsynie. Leku, dzięki któremu mogą odczuwać emocje, zupełnie jak ludzie... W New Horizon, technologia jest wszechobecna - implanty, domózgowe wszczepy, różnego rodzaju ulepszenia. Jeśli cię na to stać, możesz ulepszyć sobie wszystko. Jednak Jared Quinn, główny bohater powieści, nie jest entuzjastą technologii. Żywi też ogromną niechęć do androidów, co nie jest dziwne. W trakcie zamieszek w Beyond Industries, zdradziła go jego własna replikantka, Maya. On sam, ledwie uszedł z życiem... Nie przepadam za science fiction, zwykle w takich książkach zniechęca mnie nadmiar naukowego żargonu. Po prostu takie fragmenty bywają dla mnie niezrozumiałe. Jednak lubię kryminały, a opis z tyłu okładki bardzo mnie zaciekawił. Postanowiłam dać tej książce szansę i się nie zawiodłam. Już na pierwszej stronie akcja jest bardzo dynamiczna. Poznajemy Quinna i Mayę, dowiadujemy się nieco o Buncie i reinforsynie. Na więcej informacji

J.K. Rowling, Jack Thorne i John Tiffany - Harry Potter i przeklęte dziecko

Byłam ostatnio zmuszona odwiedzić szpital. Sytuacja nagła, więc po prostu wzięłam torebkę i pojechałam. W czasie przedłużającego się czekania, znalazłam w telefonie ebooka - Harry Potter i przeklęte dziecko. Zaczęłam czytać i powiem wam, że lektura poszła bardzo szybko. Dziewietnaście lat po ostatecznym pokonaniu Voldemorta, Harry i Ginny Potterowie wychowują dzieci. Niestety, młodszy syn Albus, nie dogaduje się z ojcem. Tymczasem Harry od jakiegoś czasu ma dziwne i złe sny. W dodatku boli go blizna, co nie wróży dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że od śmierci Voldemorta, nie zdarzyło się to ani razu. Coś złego wisi w powietrzu... Tyle fabuły. Teraz najważniejsze - ta książka nie jest powieścią. Jest to scenariusz sztuki, która pierwszy została wystawiona na londyńskim West Endzie w lipcu 2016 roku. Wiem, że w związku z tym spektaklem rozpętała się niezła burza, bo aktorka grająca Hermionę była czarna. Cóż, mnie to osobiście jest obojętne i nie zamierzam się rozpisywać na ten tem

Kelly Barnhill - Dziewczynka, która wypiła księżyc

Mieszkańcy Protektoratu od wieków żyją w strachu przed Wiedźmą. Co roku muszą zostawić w lesie niemowlę, gdyż jeśli tego nie zrobią, Wiedźma przyjdzie i zabije wszystkich. Nikt nie wie co dalej dzieje się z porzuconymi dziećmi, jednak wszyscy są pewni, że te umierają. Xan jest Wiedźmą i nie rozumie, dlaczego mieszkańcy Protektoratu co roku porzucają jedno z dzieci. Nie wnika jednak w powody - co roku ratuje niemowlęta przed pewną śmiercią i szuka im nowych rodzin w Wolnych Miastach. W czasie podróży do nowej rodziny, ocalone dzieci karmi blaskiem gwiazd. Jednak pewnego razu, omyłkowo podaje małej dziewczynce blask księżyca. To sprawia, że dziecko zostaje umagicznione. Wiedźma nadaje mu imię Luna i postanawia wychować. Niestety, magia Luny okazuje się być niestabilna i niebezpieczna... Jeśli miałabym na szybko określić jaka jest powieść Barnhill, powiedziałabym, że jest magiczna. Od pierwszej strony wsiąknęłam w ten baśniowy świat i nie mogłam się oderwać. Autorka snuje opow

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej

Urlop się skończył i jesteśmy w domu. W Polsce pojawiłam się po rocznej przerwie i kolejny raz poczułam się jak turystka. Gdańsk, czyli moje piękne miasto, zmienia się. Niedaleko mojego rodzinnego domu, powstała kolej, otwarto kilka linii tramwajowych, a nowe osiedla wyrastają niczym grzyby po deszczu. Miejsce, gdzie mieszkałam i które zawsze było totalnym zadupiem, powoli staje się pełnoprawną częścią miasta. Już nie mogę powiedzieć, że to miejsce jest wiochą w centrum miasta =) Fajnie było odwiedzić stare kąty, zobaczyć rodzinę i dawnych znajomych. Udało mi się odwiedzić Stare Miasto, pojechać do zoo, niestety, nad czym ubolewam, znowu nie udało mi się pojechać na plażę. Spotkałam się ze znajomą, której nie widziałam od siedmiu lat. Oj, chorowałam po tym spotkaniu, prawie cały dzień =) Jednak teraz, kiedy przyjezdzam jest inaczej. Życie w Polsce się toczy, ale ja już nie jestem jego częścią. Fajnie odwiedzić rodzinę, znajomych, jednak po pierwszym tygodniu już masz dosyć,

Adrianna Biełowiec - Wilcza Księżniczka

Rizlah, jak na księżniczkę przystało, jest przyzwyczajona do luksusów i wygodnego życia. Jednak pewne zdarzenie z dzieciństwa odcisnęło na niej piętno - dziewczyna posiadła dar przemiany w wilka, niestety, musi to ukrywać. Ludzie uważają wilkołaków za potwory i boją się ich. Divinus jest zabójcą. Kiedy dostaje zlecenie, bez zbędnych pytań likwiduje swój cel. Szybko, sprawnie i skutecznie, co czyni go najlepszym asasynem w szeregach Gildii. Jednak kiedy jego celem zostaje Rizlah, ten nie wykonuje zadania. Co więcej, wraz z księżniczką ucieka z miasta. W końcu dowiadują się, że oboje stali się częścią starożytnego proroctwa emhain ablath. Oboje muszą wyruszyć w góry Skyworld i odnaleźć Ludzi Nieba... Fabuła powieści może nie tryska oryginalnością, ale lubię sobie czasem poczytać takie historyjki. Zwłaszcza, że fantasy to mój ulubiony gatunek. Książka ma coś w sobie. Mamy tu rozpieszczoną królewnę i twardego asasyna, oboje są na siebie skazani. Sceny, kiedy się docierają są całki

Richard C.Morais - Podróż na sto stóp

Uwielbiam jeść. Lubię zjeść dobry obiad, czy smakowity deser. Nie pogardzę też dobrym ciastem. Jednak niestety - nie jestem mistrzynią kuchni. Rzadko eksperymentuję ze smakami, bo bardzo często wychodzi z tego totalna katastrofa =) Wolę się trzymać sprawdzonych przepisów, a kiedy gotuję coś nowego, wszystko robię dokładnie tak jak napisano. Jednak nie lubię gotować. Moje dania są proste i nie zabierają wiele czasu. Idealny obiad to taki, który robi się maksymalnie pół godziny. Dlatego podziwiam osoby, które uwielbiają stać przy garach, które mają smykałkę do gotowania i które proste danie potrafią zamienić w coś magicznego. Moja Mama ma takie zdolności. Takie same zdolności ma także główny bohater "Podróży na sto stóp" autorstwa Richarda C. Morais. Hassan Haji mieszka z rodziną w Bombaju, gdzie jego ojciec prowadzi restauracje. Po śmierci matki, rodzina opuszcza Indie, by wreszcie osiąść we Francji, w małym miasteczku Lumiere. Tam otwierają kolejny lokal, co nie po

Moje 7 lat w Anglii

Wspomniałam na swoim fp, że szukam drugiej pracy na wakacje. Córka jedzie do Polski na całe lato, więc mogę sobie dorobić. Pracę znalazłam - ot, taki sobie  warehouse, gdzie co drugi pracownik to obcokrajowiec. Akurat w tym konkretnym magazynie pracowałam w zeszłym roku i było nawet fajnie, dlatego zdecydowałam, że to tam będę sobie dorabiać. Tak czy siak - poznałam w pracy pewną dziewczynę. I tak sobie rozmawiamy, aż zapytałam: - Długo jesteś w Anglii? - Nie - odpowiedziała szybko. - Ja mam 18 lat. Przyjechałam tu tylko na wakacje. A przyjechałam w piątek. (Dzisiaj mamy wtorek - przypis mój). Poczułam się staro. Nie dlatego, że ta dziewczyna ma osiemnaście lat i zapewne jest świeżo po maturze, podczas gdy ja maturę mam już dawno za sobą. Poczułam się staro, kiedy uświadomiłam sobie, że w tym miesiącu mija siedem lat od mojego wyjazdu do Anglii. Siedem lat, rozumiecie? Kiedy to minęło? "Rocznica" przypada na 15 lipca. A ja wciąż pamiętam ten dzień jakby to było wczora

Thomas Arnold - Tetragon

Są takie książki, które intrygują od pierwszego wejrzenia. Patrzysz na tytuł, na okładkę i mówisz sobie "muszę to przeczytać". Ja tak mam. Kiedy trafię na książkę, która zaciekawi mnie tytułem i okładką, a z jakiegoś powodu, nie mogę dostać jej od razu, przekopuję internet w poszukiwaniu opisów i recenzji. Z każdym opisem i każdą recenzją, mój apetyt rośnie. I kiedy wreszcie mogę po tę książkę sięgnąć, czuję się jak dziecko, które dostało długo oczekiwanego cukierka. Biada, jeśli ten cukierek okaże się niedobry. Syn wiceszefa policji znika w podejrzanych okolicznościach, a na miejscu domniemanej zbrodni technicy znajdują ślady jego krwi. Rozpoczyna się pozornie typowe śledztwo, które szybko spowija mgła niejasności, gdy na jaw wychodzą dziwne zachowania Erica McAleera oraz tożsamość mężczyzny, z którym spotkał się tuż przed zniknięciem. Podczas przeszukania mieszkania, James Adams – detektyw z wydziału zabójstw w Cleveland – znajduje dziwnego, martwego owada. Niecod

Jay Kristoff - Bratobójca

Po udanym kontakcie z  "Tancerzami Burzy"  nie czekałam długo z lekturą "Bratobójcy". Powiem wam, że ta książka również trzyma wysoki poziom. Trochę ciężko będzie napisać tego posta, bez spoilerowania wydarzeń z pierwszej części, jednak zrobię co w mojej mocy. Ale w razie gdyby mi się nie udało - ostrzegam uczciwie i nie bijcie! Po pokonaniu szoguna, Yukiko i Buruu dołączają do oddziału Káge, ukrywającego się w górach Ishi. Pomaga im Kin, dawny członek Gildii Lotosu, który niestety, nie cieszy się szacunkiem i zaufaniem wśród partyzantów. W dodatku Aisha, ostatni potomek rodu Kazumitsu, jest w niewoli Gildii. Ci chcą jej użyć do odbudowania szogunatu. Yukiko, Buruu i reszta Káge, muszą ją ocalić, żeby ich wcześniejsze wysiłki nie poszły na marne. W "Bratobójcy", dostałam wszystko to, co podobało mi się w pierwszym tomie. Akcje, ciekawie zarysowane postacie i ten cudowny steampunkowo-japoński klimat. Tutaj historia nie skupia się tylko wokół Yukiko -

Jaskiniowiec

Dawno nie pisałam tu o żadnym filmie. Jednak dawno nie widziałam też takiego filmu, o którym warto pisać. A wczoraj trafiłam na "Jaskiniowca", tegoroczną animację ze studia Aardman. I to animacja jak najbardziej na czasie, bo traktująca o... piłce nożnej :) Tak więc świetnie nada się w przerwie między jednym meczem, a drugim. Prymitywne plemie jaskiniowców mieszka w dolinie pośród pustkowi i całe dnie spędzają na polowaniu na króliki i łupaniu kamienia. Niestety, wkrótce przybywają ludzie z Królestwa Brązu i wypędzają ich z domu. Jaskiniowiec Dug postanawia wziąć udział w świętej grze mieszkańców Królestwa - piłce nożnej. Jeśli jego plemię wygra, odzyskają dolinę. Jeśli nie - wszyscy zostaną wysłani do niewolniczej pracy w kopalni. Czy grupie jaskiniowców, którzy nigdy nie grali w nogę, uda się pokonać drużynę Real Bronzio, mistrzów Królestwa? "Jaskiniowiec" to bardzo zabawny film. Sam pomysł na opowieść o prymitywnym i nieporadnym plemieniu, które musi wygra