Przejdź do głównej zawartości

Na końcu drogi

Ivona ma problem z Polly, swoją piętnastoletnią pasierbicą. Dziewczyna w ogóle nie chce z nią rozmawiać, głodzi się i okalecza. Ich wzajemne relacje są napięte jak struny. W dodatku Polly obwinia macochę za śmierć ojca. Niewesoło, prawda?
Dlatego Ivona postanawia wynająć domek na odludnej północy Szwecji, gdzie nie ma zasięgu, Internetu i wyjechać tam z nastolatką. Ten krótki wyjazd ma sprawić, że Polly się otworzy i wszystkie sprawy zostaną wyjaśnione. Niestety, wyjazd szybko zmienia się w walkę o przetrwanie, kiedy na ich drodze staje psychopata.


"Na końcu drogi" jest książką krótką. To tylko 254 strony, które można przeczytać w jeden dzień. Książka wciąga i czyta się bardzo szybko, co dla mnie jest plusem. W dodatku dla mnie ta książka jest bardzo "filmowa". Na pewno każdy z was oglądał kiedyś horrory gdzie jest odludzie i brutalny psychopata. Właśnie taki film dostajemy w formie książki :)
Mamy tutaj zbuntowaną nastolatkę i kobietę, usiłującą poradzić sobie z taką sytuacją. Mamy nieco przerazajacy dom na totalnym zadupiu, skąd bez samochodu się nie wydostaniesz. Jedyni sąsiedzi są także nieco dziwni i straszni - dziadek Karsten i jego syn Adrian, który widząc kobiety, zachowuje się jak wygłodniałe zwierzę. Adrian nachodzi nasze bohaterki, wchodzi do domu bez pytania, wbija się do łazienki, nie przejmując się tym, że ktoś akurat się kąpie, a pojęcie prywatności wydaje się być mu obce. Z czasem Ivona zaczyna się tego mężczyzny bać, co wcale mnie nie dziwi. Polly natomiast wręcz przeciwnie.
Zachowanie Adriana jest dziwne i przerażające, dlatego kiedy Ivona znajduje martwego Karstena, jest pewna, że to on jest sprawcą. A kiedy do jej domu trafia dwóch rannych policjantów, których Adrian zaatakował, jest już tego pewna.


Powieść trzyma w napięciu, a postacie są dobrze skonstruowane. Z zapartym tchem czytałam o tym jak Polly i Ivona próbują przetrwać straszliwe chwile. Przy czym, to Polly jest osobą próbującą walczyć. Ivona jest uległa i najchętniej robilaby to, co każe jej psychopata, wmawiając sobie, że "jak już skończy, to ich wypuści".

Powieść jest dobrze napisana i choć w pewnym momencie zaczęłam się domyślać, co jest grane, nie zepsuło mi to lektury. Jak przystało na ten typ książek, jest tu dość dużo brutalności. Na szczęście autor nie epatuje przemocą i takie sceny pojawiają się tylko tam, gdzie jest to konieczne. Tylko do jednej rzeczy muszę się przyczepić - ja osobiście myślałam, że od siekiery w glowie umiera się od razu...

"Na końcu drogi" to thriller idealny do czytania w podróży, albo w wannie. Nie ma tu wielkich dylematów ani przesłań, to książka dobra, aby się odmóżdżyć i zrelaksować. Przy czym jest to książka napisana dobrze. W dodatku, jak informuje opis z tyłu okładki, jest to pisarski debiut Bjorna B. Jakobssona. Cóż, debiut udany, więc jeśli kiedykolwiek jeszcze trafię na jakąś powieść tego pana na pewno przeczytam z chęcią.

Komentarze

  1. Czytając opis, miałam właśnie wrażenie, że to taka książka pod scenariusz, która przypomina niektóre filmy "z domkiem i psychopatą". Na razie raczej po nią nie sięgnę, bo jest to schemat dobrze mi znany.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zwykle nie czytam tego typu książek, na tą trafiłam przypadkiem :) tak czy siak, choć jest to książka schematyczna, to idealna do szybkiego przeczytania i zapomnienia.

      Usuń
  2. O, nie żadnych horrorów, życie i tak dokłada emocji ,żeby jeszcze męczyć się z książką, nie przepadam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Psychopata i ofiary to temat-przeżytek, moim zdaniem, i raczej nie sięgnę po tę książkę. Nie lubię czytać o torturach, przemocy i rozlewie krwi.
    www.vaibewitched.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna recenzja. Zachęciła mnie, takie książki lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę to przeczytać! Koniecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Może sięgnę, choć wydaje się być bardzo schematyczna... Czas pokaże ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię jak coś zaczyna się od stwierdzenia, że wyjeżdżamy gdzieś, gdzie nie ma internetu ... gdzie to jest? Poza tym ponad 200 stron to nie musi być mało. Ostatnia książka Oriany Fallaci ma tylko 100 stron ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Wydaje się być świetna, dawno nie czytałam nic z takiego gatunku więc będę musiała to zmienić :d

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. thriller to mój ulubiony gatunek,najlepiej mi się czyta,aktualnie właśnie czytam "Czwartą małpę"

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch

Jay Kristoff - Tancerze Burzy

Ostatnio naczytałam się thrillerów, kryminałów, horrorów, nawet trafiły się dwie książki obyczajowe. Dawno nie czytałam dobrej fantastyki i przyznam, że było mi za tym tęskno. Dlatego skuszona pozytywnymi recenzjami sięgnęłam po "Tancerzy Burzy", pierwszy tom serii Wojny Lotosowe. I wiecie co wam powiem? Że warto było poświęcić tej książce czas. Akcja powieści toczy się na wyspach Shima, które powoli umierają pod rządami okrutnego szoguna Yoritomo. Pewnej nocy ten jednak ma wizje, że na grzbiecie arashitory pokona gaijinów. Co z tego, że te stwory to tylko legendy? Szogunowi się nie odmawia, dlatego kiedy królewski łowczy Masaru, otrzymuje takie zadanie, od razu rusza by je wypełnić. Wraz ze swoją córką Yukiko, oraz przyjaciółmi Akihito i Kasumi, wsiadają na pokład Dziecięcia Gromu, by wytropić bestię. "Tancerze Burzy" to bardzo udane połączenie steampunku i japońskiej mitologii. Mamy tu niesamowite machiny, lotostatki, a jednocześnie mamy też samurajów wiern

Melinda Salisbury - Córka Zjadaczki Grzechów

Młodziutka Twylla, to osoba której boją się wszyscy w całym Lormere. Jest ona Daunen Wcieloną, boginią o ognistych włosach i trującym dotyku. Mieszka na zamku królewskim i choć jest otoczona luksusem, odczuwa wielką samotność. Wkrótce poznaje Liefa, który ma być jej nowym strażnikiem - i zakochuje się w nim z wzajemnością. Jednak co zrobić, skoro nie może go nawet dotknąć? Bardzo mi się podobał pomysł na powieść, historia Lormere, a także wiara mieszkańców tego królestwa. Obrzęd Zjadania Grzechów jest bardzo ważny i dzięki niemu dusza zmarłego może odzyskać spokój. Z zaciekawieniem czytałam wszelkie wzmianki na temat tego obrzędu i innych rzeczy związanych z wiarą Lormere. Świat stworzony przez autorkę ma rozmach, w dodatku jest logiczny i starannie rozbudowany. Autorka wykonała kawał dobrej roboty. Sama historia także okazała się interesująca. Jednak muszę was ostrzec: "Córka Zjadaczki Grzechów" to powieść fantasy, jednak magii, smoków i innych rzeczy typowych dla teg