Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2019

Seriale, które mnie porwały cz.2

W  poprzedniej części wymieniłam cztery seriale, od których nie mogłam się oderwać. Rzecz jasna, trafiłam na więcej perełek, jednak gdybym miała je wszystkie opisać w jednym poście, to ten miałby ze sto stron :) Zapraszam was na kolejną wielką czwórkę i jak zawsze, liczę na ciekawą dyskusję w komentarzach :) Lost in Space Ten serial opowiada o rodzinie Robinsonów, która została wybrana, by zacząć nowe, lepsze życie na innej planecie. Niestety, po drodze zostają zepchnieci z kursu i lądują zupełnie gdzie indziej. Wkrótce okazuje się, że na tej planecie jest wiecej kosmicznych rozbitków. A także tajemniczy kosmita, który pomaga najmlodszemu członkowi rodziny. Kiedy oglądałam ten serial, przypomniał mi się inny, który emitowano w telewizji dawno temu. "Lost", serial o ludziach, którzy utknęli na wyspie, dawno temu oglądałam z zaciekawieniem. Tutaj, także mamy rozbitków - ale w kosmosie, jak sam tytuł wskazuje. Na początku towarzyszymy rodzinie Robinsonów, a potem oka

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch

Avengers: Endgame

Od jakiegoś czasu internet huczy: są wreszcie nowi Avengersi! W sieci pojawiło się mnóstwo recenzji, jednak nie czytałam żadnej, w obawie przed spoilerami. Teraz, spoilery mi niestraszne i mogę podzielić się z wami wrażeniami po seansie. Bez spoilerów. Postaram się, ale jeśli mi się nie uda, dam ostrzeżenie w nawiasie, przed spoilerem. Pięć lat po wydarzeniach, które widzieliśmy w Infinity War, życie toczy się dalej. Niektórzy przeszli z tym do porządku dzienniego, inni nie mogą się pozbierać. Jednak nadzieja powraca, kiedy okazuje się, że jest sposób na to, by ci, którzy zniknęli, powrócili... Nie będę bawić się w bardziej rozbudowany opis, bo wtedy nie uniknęłabym spoilerów. Przejdźmy więc do konkretów, czyli moich wrażeń z filmu i dlaczego warto go obejrzeć. Początek jest spokojny - widzimy jak Avengersi próbują sobie poradzić z tragicznymi wydarzeniami. Strata bliskich to trudny temat, niestety, świat nie stanie z tego powodu w miejscu, a życie musi toczyć się dalej.