Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2019

Zoe Waxman - Kobiety Holocaustu

Na temat Holocaustu wiemy wiele. Historycy od dawna badają to zjawisko i wydawać by się mogło, że wszystko na ten temat zostało powiedziane. Nie miałam pojęcia, że kobiece doświadczenia Zagłady są pomijane. Jeszcze dzisiaj są badacze, którzy uważają, że rozpatrywanie tych zdarzeń z perspektywy kobiet jest niepotrzebne. Książka Zoe Waxman jest trudną lekturą. Historia Holocaustu jest wstrząsająca, a losy ofiar były przerażające. Autorka udowadnia, że płeć także była czynnikiem ważnym dla nazistów w procesie eksterminacji Żydów. Kobiety w widocznej ciąży, matki małych dzieci, były skazane na śmierć. Kobiety były narażone na gwałt, molestowanie i wykorzystywanie seksualne. Książka jest trafną analizą tego, że kobiece doświadczenia Holocaustu znacznie się różnią od tego, co przeżywali mężczyźni. Książka jest podzielona na kilka rozdziałów. Każdy rozdział jest poświęcony innym momentom - osobny rozdział opisuje życie w gettcie, następny jest o życiu Żydówek w ukryciu, kolejny jest o

Adam Christopher - Ciemność nad miastem

Stranger Things to serial który uwielbiam. Ten klimat lat 80 przedstawiony został fenomenalnie, postacie od razu zdobyły moja sympatię, a jednym z moich ulubionych bohaterów został Jim Hopper. Dlatego, kiedy dowiedziałam się, ze jest książka w której Hopper jest głównym bohaterem, nie trzeba było mnie długo namawiać. Zamówiłam. Akcja powieści przenosi nas do czasów, kiedy Hopper pracował w nowojorskiej policji. Miał rozwiązać sprawę tajemniczych, rytualnych zabójstw, a został wmieszany w tajną operacje przeciwko gangu Żmij. Fabuła brzmi w porządku, jednak czegoś mi w tej książce brakowało. Zabrakło mi napięcia, zabrakło tego czegoś, co spowodowało, że nie mogłam oderwać się od książki. W efekcie, książkę liczącą sobie niecałe 500 stron czytałam dwa miesiące! Postacie... cóż, Jima Hoppera zdecydowanie wolę oglądać, niż o nim czytać. W serialu Hopper był intrygującą postacią, a tutaj nudną. Pozostali bohaterowie także mnie nie zachwycili. Nie mieli w sobie niczego, co by mnie w nic

Madeline Miller - Kirke

Kirke jest córką tytana Heliosa i nimfy Perseidy. Niestety, mimo boskiego pochodzenia, ona sama boskoscia nie grzeszy. Ma głos jak smiertelniczka i nie posiada żadnych mocy, co sprawia, że nikt nie traktuje jej poważnie - nawet jej własny ojciec. A kiedy po wielu, wielu latach, Kirke odkrywa co potrafi, jest to źródłem jej kłopotów i powodem wygnania. Kirke ląduje na wyspie Ajaja i tam spędza kolejne stulecia. To tyle, jeśli chodzi o fabułę powieści Madeline Miller "Kirke", która garściami czerpie z greckiej mitologii. Na temat samej książki słyszałam wiele pochwał rok temu. Te pochwały głównie dotyczyły... okładki. Słuszne, gdyż ta naprawdę jest piękna i cieszy oko. Ci, którzy lubią mieć ładne książki na półce, będą zadowoleni. Jeśli zaś chodzi o samą historię, to tu niestety jest trochę gorzej. Tytułowa Kirke to fajtłapa, wiecznie użalająca się nad sobą i pozwalająca, by rzeczy działy się bez jej udziału. Brakowało tylko, by dziewczyna zaczęła przepraszać, że żyje. W

Fractured (Trauma)

Ray Monroe wraz z żoną Joane i córką wracają do domu. Przed nimi długa droga, niestety trasa nie przebiega w miłej atmosferze - mężczyzna kłóci się z żoną. Od słowa do słowa i żona sugeruje rozstanie. Miło, prawda? Kiedy wydaje się, że gorzej być nie mogło, na postoju wydarza się wypadek w ktorym ucierpiała córka - Peri. Małżeństwo jedzie do szpitala. Peri zostaje wysłana na badania, a Joane idzie z nią. Kiedy wsiadają do windy, Ray nie przypuszcza, że widzi je ostatni raz...  Tak w skrócie można opisać fabułę najnowszego netflixowego filmu "Fractured"(polski tytuł "Trauma"). Film na początku nie wydaje się zachęcający. Przez chwilę odniosłam wrażenie, że mam do czynienia z tym rodzajem kina, gdzie akcja dzieje się w jednym miejscu, a postacie przez cały czas rozmawiają ze sobą i w ten sposób poznajemy ich motywy, działania i życie. Jednak kiedy rodzina dociera do szpitala, zaczyna się coś dziać. Gdy Peri i Joane znikają, Ray robi wszystko, by je odnaleźć. J

Katarzyna Nowak - Dzieci Rewolucji Przemysłowej

Kiedy myślę o swoim dzieciństwie, pamiętam głównie radość, beztroskę i czas spędzony na wielu rozmaitych zabawach. O tym skąd się biorą pieniądze, które mieli rodzice, nie myślałam. Wiedziałam, że chodzą do pracy, ale czym jest ta "praca", nie zastanawiałam się zbytnio. Potem sama zaczęłam dorastać i inaczej patrzeć na życie. A do pierwszej w życiu pracy poszłam kiedy miałam osiemnaście lat. Dzieci, o których pisze Katarzyna Nowak, nie miały tak długiego dzieciństwa. Wiele z nich, juz jako kilkulatki rozpoczęło ciężką pracę w fabrykach, kopalniach, czy przy czyszczeniu kominów. Opisy zmagań dzieci w czasie swojej zmiany były bardzo sugestywne. Czy wiecie, że w tamtym czasach dzieci pracowały nawet po piętnaście godzin na dobę? Dla mnie to jest niewyobrażalne. Najgorsze jednak było to, że takie dzieciaki nie miały wyboru. Kiedy mnie nie podobała się jakaś praca, to szukałam innej, bohaterowie tej książki nie mogli tak zrobić. Przy tym wielu z nich nie dożywało dorosłości

Brandon Sanderson - Stalowe Serce

Widziałem, jak Stalowe Serce krwawił - tak brzmi pierwsze zdanie powieści Brandona Sandersona "Stalowe Serce". Przyznam, że to jest dobre pierwsze zdanie, bo od razu zachęciło mnie, by czytać dalej. A im dalej czytałam, tym bardziej się wciągałam i tym trudniej było mi się oderwać. Pewnego dnia na niebie pojawia się tajemniczy obiekt, który nazwano Calamity. Nikt nie wie czy to gwiazda, czy planeta, jednak od tego momentu niektórzy ludzie otrzymują supermoce i stają się Epikami. Jednak Epicy nie są herosami, ratujacymi świat przed złem, niczym w komiksach Marvela. Nie, to oni są źli. Obdarzeni mocami, są ponad prawem. Sieją śmierć i zniszczenie kiedy chcą i jak chcą, i nikt nie może ich powstrzymać. David nienawidzi Epików. Jeden z nich, zwany Stalowym Sercem, zamordował jego ojca i rozpętał piekło, które David cudem przetrwał. Od tamtej pory minęło dziesięć lat, a chłopakiem zawładnęła rządza zemsty. Przyłącza się do grupy Mścicieli - buntowników, którzy próbują zwalc

Brandon Sanderson - Droga Królów

Na temat serii Archiwum Burzowego Światła słyszałam wiele dobrych opinii, jednak przez długi czas, nie miałam okazji po nią sięgnąć. Aż w końcu w moje łapki wpadł tom pierwszy, zatytułowany "Droga Królów". Cegłe, liczącą sobie ponad 900 stron, czytałam prawie dwa miesiące. Teraz skończyłam i mogę podzielić się wrażeniami. "Droga Królów" to powieść, gdzie mamy wielu bohaterów - mamy Kaladina, syna chirurga, który postanowił zostać żołnierzem. Niestety, trafia on w niewolę i zostaje członkiem drużyny mostowej numer cztery. Jest też Shallan, która zostaje uczennicą słynnej badaczki Jasnah Kholin. Jednak nauka nie jest głównym celem Shallan - dziewczyna chce ukraść badaczce Dusznik i wrócić z nim do rodziny, której grozi wielkie niebezpieczeństwo. Mamy księcia Dalinara Kholina i jego synów Adolina i Renarina. Ci z kolei biorą udział w wojnie przeciwko Parshendim. Mamy tu wiele postaci, ale nie będę ich wszystkich wymieniać. Ważne, że każda z nich jest pełnokrwis

Melinda Salisbury - Córka Zjadaczki Grzechów

Młodziutka Twylla, to osoba której boją się wszyscy w całym Lormere. Jest ona Daunen Wcieloną, boginią o ognistych włosach i trującym dotyku. Mieszka na zamku królewskim i choć jest otoczona luksusem, odczuwa wielką samotność. Wkrótce poznaje Liefa, który ma być jej nowym strażnikiem - i zakochuje się w nim z wzajemnością. Jednak co zrobić, skoro nie może go nawet dotknąć? Bardzo mi się podobał pomysł na powieść, historia Lormere, a także wiara mieszkańców tego królestwa. Obrzęd Zjadania Grzechów jest bardzo ważny i dzięki niemu dusza zmarłego może odzyskać spokój. Z zaciekawieniem czytałam wszelkie wzmianki na temat tego obrzędu i innych rzeczy związanych z wiarą Lormere. Świat stworzony przez autorkę ma rozmach, w dodatku jest logiczny i starannie rozbudowany. Autorka wykonała kawał dobrej roboty. Sama historia także okazała się interesująca. Jednak muszę was ostrzec: "Córka Zjadaczki Grzechów" to powieść fantasy, jednak magii, smoków i innych rzeczy typowych dla teg

Seriale, które mnie porwały cz.2

W  poprzedniej części wymieniłam cztery seriale, od których nie mogłam się oderwać. Rzecz jasna, trafiłam na więcej perełek, jednak gdybym miała je wszystkie opisać w jednym poście, to ten miałby ze sto stron :) Zapraszam was na kolejną wielką czwórkę i jak zawsze, liczę na ciekawą dyskusję w komentarzach :) Lost in Space Ten serial opowiada o rodzinie Robinsonów, która została wybrana, by zacząć nowe, lepsze życie na innej planecie. Niestety, po drodze zostają zepchnieci z kursu i lądują zupełnie gdzie indziej. Wkrótce okazuje się, że na tej planecie jest wiecej kosmicznych rozbitków. A także tajemniczy kosmita, który pomaga najmlodszemu członkowi rodziny. Kiedy oglądałam ten serial, przypomniał mi się inny, który emitowano w telewizji dawno temu. "Lost", serial o ludziach, którzy utknęli na wyspie, dawno temu oglądałam z zaciekawieniem. Tutaj, także mamy rozbitków - ale w kosmosie, jak sam tytuł wskazuje. Na początku towarzyszymy rodzinie Robinsonów, a potem oka

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch

Avengers: Endgame

Od jakiegoś czasu internet huczy: są wreszcie nowi Avengersi! W sieci pojawiło się mnóstwo recenzji, jednak nie czytałam żadnej, w obawie przed spoilerami. Teraz, spoilery mi niestraszne i mogę podzielić się z wami wrażeniami po seansie. Bez spoilerów. Postaram się, ale jeśli mi się nie uda, dam ostrzeżenie w nawiasie, przed spoilerem. Pięć lat po wydarzeniach, które widzieliśmy w Infinity War, życie toczy się dalej. Niektórzy przeszli z tym do porządku dzienniego, inni nie mogą się pozbierać. Jednak nadzieja powraca, kiedy okazuje się, że jest sposób na to, by ci, którzy zniknęli, powrócili... Nie będę bawić się w bardziej rozbudowany opis, bo wtedy nie uniknęłabym spoilerów. Przejdźmy więc do konkretów, czyli moich wrażeń z filmu i dlaczego warto go obejrzeć. Początek jest spokojny - widzimy jak Avengersi próbują sobie poradzić z tragicznymi wydarzeniami. Strata bliskich to trudny temat, niestety, świat nie stanie z tego powodu w miejscu, a życie musi toczyć się dalej.

Brandon Sanderson - Legion

Brandon Sanderson to autor, którego lubię i cenię. Jego "Elantris", trylogia "Z Mgły Zrodzony" i króciutka książeczka "Dusza Cesarza" były zachwycające. Na tym tle "Legion" to jest najgorsza książka tego autora. Ale zacznijmy od początku. Stephen Leeds zwany też Legionem to bardzo mądry człowiek - potrafi nabyć dowolną umiejętność w ciągu kilku godzin. Jednak za każdym razem, kiedy nabywa nowe umiejętności, jego umysł tworzy wyimaginowaną osobowość, zwaną aspektem. Aspekt ma imię, swoją historię, wiedzę i... widzi i słyszy go tylko Leeds. Mężczyzna ma 47 aspektów. W dodatku Leeds pomaga ludziom w potrzebie - on i jego aspekty chętnie podejmują się różnych zadań. Pomysł sam w sobie jest świetny. Facet, który nie tylko słyszy głosy, ale też widzi ludzi, ktorych nie ma i rozmawia z nimi, w ogóle się z tym nie kryjąc. Przypadłość Leedsa jest sensacją w środowisku psychiatrycznym. Żaden lekarz nie wie, jaka choroba powoduje, że Leeds ma tyle o

Opowieści z Arkadii - Łowcy Trolli

No co ty, zwariowałeś? Będziesz bajkę oglądał? - spytałam pewnego dnia mojego Męża, kiedy spostrzegłam, że ten przymierza się do włączenia serialu animowanego "Łowcy Trolli". - Wolę to, niż "Świnkę Peppę" - odparował Mąż i włączył. Zaczęliśmy oglądać. Dwa odcinki przeleciały, a potem położyliśmy Młodą spać. Następnie... oglądaliśmy dalej. I o dziwo, tak się wkręciliśmy, że nie mogliśmy się oderwać. Jim Lake Junior, to zwykły nastolatek, nie wyróżniający się niczym szczególnym. Chodzi do szkoły, pomaga mamie w domu i skrycie kocha się w koleżance z klasy. Jedyną osobą, która o tym wie, jest jego przyjaciel Bobek. Pewnego dnia, Jim przypadkiem znajduje dziwny przedmiot. Niebawem okazuje się, że ów przedmiot go wybrał i mianował Łowcą Trolli. Teraz Jim musi chronić świat ludzi i trolli. A trolle jak to trolle, są te dobre, które chcą mieć tylko święty spokój i są te złe, które chcą zapanować nad światem i sprowadzić nań wieczną noc... Tak, opis może nie zachęc

Adrianna Biełowiec - Ognisty pył

Diana Trietiakow nie ma łatwego życia. Nie może znaleźć porządnej pracy, więc musi się zadowalać fuchami za marny grosz. Cierpi na fobie społeczną i depresję, jednak żaden terapeuta nie bierze jej na poważnie. Nie potrafi dogadać się z ludźmi - często pada ofiarą kpin i tzw.hejtu, na dodatek nie potrafi walczyć o swoje. Nie ma przyjaciół, nigdy nie miała faceta, ba! Nawet jej własna rodzina uważa za nieudacznika i traktuje jak piąte koło u wozu. Wszystko wskazuje na to, że żałosna egzystencja Diany, nie ulegnie zmianie. Jednak pewnego dnia, dziewczyna przypadkiem uruchamia portal, który przenosi ją na inną planetę. Tymczasem viero Rajivark, przedstawiciel rasy risanorków, podczas jednej z bitew na Vikoko, popełnił straszliwy błąd. Efektem jest śmierć sporej części oddziału, którym dowodził. Załamany i shańbiony Rajivark nie potrafi sobie wybaczyć błędu i udaje się na wygnanie. Tak rozpoczyna się najnowsza powieść Adrianny Biełowiec. Przyznam, że byłam bardzo ciekawa, jak wypadła

Remigiusz Mróz - Nieodnaleziona

Remigiusz Mróz to autor, którego nie trzeba przedstawiać - chyba każdy, kto lubi czytać, słyszał o nim chociaż raz. Bardzo mnie ciekawił fenomen tego autora. Na grupach książkowych Mróz ma wielu zwolenników, ale i przeciwników. Ja chciałam wyrobić sobie własne zdanie, dlatego sięgnęłam po "Nieodnalezioną". Damian oświadcza się swojej ukochanej Ewie. Niestety, chwilę potem zostają napadnięci. Ewa zostaje zgwałcona, a Damian pobity do nieprzytomności. Kiedy się budzi, po dziewczynie nie został nawet ślad. Mija dziesięć lat - Ewa wciąż się nie znalazła, a Damian nie może się pozbierać. Jednak pewnego dnia, Damian widzi zdjęcie Ewy na facebokowej stronie. Postanawia ją odszukać... Tyle z fabuły. Książkę czyta się szybko, akcja pędzi, a historia z czasem staje się coraz bardziej pogmatwana. Damian podróżuje po całej Polsce, usiłując złapać ślad Ewy. To, że część rozdziałów pisana jest z jego perspektywy, uznaję za duży plus - dzięki temu było mi łatwiej wczuć się w sytuacje

Seriale, które mnie porwały

Wracasz do domu, po ciężkim dniu w pracy i jedyne o czym marzysz, to wykąpać się, zjeść i obejrzeć coś w telewizji. Włączasz odbiornik, a tu takie programy jak: Trudne Sprawy, Szkoła, Ukryta Prawda, jakiś Taniec z Gwiazdami itd. Ja takie programy nazywam odmóżdżacze (zwłaszcza trzy pierwsze tytuły zasługują na tę nazwę). Czasem z nudów, można sobie coś takiego obejrzeć, ale ty akurat masz ochotę na film. Szukasz. Skaczesz z kanału na kanał. Trafiasz na film. Nie, ten leciał tydzień temu, powtarzają. Next. Nie, ten film to gatunek/rodzaj, którego nie trawię. Next. Znowu odmóżdżacz. Next. Znajdujesz coś ciekawego, oglądasz dziesięć minut, a tu reklamy. Przez kolejne piętnaście minut musisz oglądać reklamy leków, środków czystości, środków na potencję, pożyczek. Czasami przerwa na reklamy jest tak długa, że zdążysz wyprowadzić psa, spalić papierosa, pościelić łóżko i zrobić sobie kolacje. Masakra. Prawda jest taka, że w telewizji nie ma nic ciekawego. O normalnych godzinach lecą same

Brandon Sanderson - Elantris

Twórczość Brandona Sandersona znam i bardzo lubię. Do dziś pamiętam jak zarywałam noce przy "Z Mgły Zrodzonym", "Bohaterze Wieków" i "Studni Wstąpienia". Jeśli chodzi o "Elantris" to długo nie miałam okazji przeczytać tej książki. A kiedy w końcu ją kupiłam, to wyczytałam gdzieś, że to najsłabsza powieść Sandersona. Dlatego zwlekałam z lekturą, żeby nie psuć sobie wyrobionej dobrej opinii. Niesłusznie. Raoden, książe Arelonu, budzi się i odkrywa, że naznaczył go Shaod. Przestał być zwykłym człowiekiem, a stał się Elantryjczykiem. Dziesięć lat temu, oznaczałoby to fakt, że stał się potężną, piękną istotą, której mieszkańcy Arelonu oddawali boską cześć. Jednak teraz, bycie Elantryjczykiem to przekleństwo. Sarene, księżniczka Teodu, przybywa do Arelonu na swój ślub. Choć jej małżeństwo z Raodenem jest czysto polityczne, ona sama nie może się doczekać, aż pozna swojego przyszłego męża. Niestety, gdy przybywa na miejsce, okazuje się, że ten ni

Bright

Dawno nie pisałam tu o żadnym filmie, jednak naprawdę mało jest filmów, które zrobią na mnie takie wrażenie  (pozytywne, lub negatywne), że aż mam ochotę się nim podzielić. Film "Bright" z Willem Smithem w roli głównej wywarł na mnie wrażenie i mam ochotę o nim napisać. Poza tym... jako miłośniczka fantasy, zwłaszcza takiej z orkami, elfami i krasnoludami, czuję się wręcz zobowiązana. Wyobraźcie sobie, że na tym świecie, we współczesnych czasach żyją przedstawiciele wyżej wspomnianych ras. Wyobraź sobie, że idziesz ulicą i mijasz rodzinę orków. Że jedziesz samochodem i mija cię elf w wypasionej furze. Że magia istnieje. W takim właśnie świecie żyje Ward (Will Smith), który jest policjantem w Los Angeles. Niestety, jego partnerem jest ork Jacoby (Joel Edgerton) - pierwszy ork, który został kiedykolwiek przyjęty do policji. Nikt nie chce z nim pracować: nawet Ward, zwłaszcza po tym, jak Jacoby puścił na wolność przestępce, który go postrzelił. Jednak kazdy pracować musi,

Heather Morris - Tatuażysta z Auschwitz

Na temat "Tatuażysty z Auschwitz słyszałam bardzo wiele - zarówno pozytywnych, jak i negatywnych opinii. Czytałam także artykuł, w którym wyliczane są różne błędy historyczne, zawarte w tej książce. Mimo wszystko, ciekawiła mnie ta książka, więc kiedy nadarzyła się okazja by ją przeczytać, skorzystałam. Na błędy historyczne nie zwracałam uwagi, bo traktowałam powieść jako fikcję literacką (choć Lale i Gita istnieli naprawdę). Lale Sokołow trafia do obozu w Auschwitz. Jest przerażony tym, co tam zastał, jednak postanawia sobie, że cokolwiek się zdarzy, on przetrwa to piekło. Wkrótce udaje mu się dostać lekką pracę - ma tatuować numery na skórze nowoprzybyłych więźniów. To wtedy poznaje Gitę i zakochuje się w niej. Teraz oboje muszą tylko (albo aż) przeżyć. Taki opis fabuły wystarczy w zupełności. Powieść jest pisana głównie z perspektywy Lalego, dzięki czemu poznajemy obozowy świat jego oczami. Towarzyszymy mu w każdym dniu i kibicujemy, aby nie dał się zabić. Obozowa rzeczy

Anna Łacina - Kradzione Róże

Styczeń się kończy, a ja nie zamówiłam jeszcze żadnej nowej książki. Postanowiłam uporać się z tymi, które zalegają na półce i czekają na swoją kolej. Jedna czeka już trochę długo, bo aż sześć lat... Wypadałoby się za nią w końcu wziąć zwłaszcza, że słyszałam wiele razy, że to dobra książka :) "Kradzione Róże" Anny Łaciny czekały trochę krócej, bo tylko pół roku. Wczoraj skończyłam czytać i był to zarazem mój drugi kontakt z twórczością tej autorki. I prawdę powiedziawszy dobrze, że tyle czasu zwlekałam z czytaniem tej książki - a dlaczego, opowiem o tym w dalszej części posta. Teraz przejdźmy do konkretów, czyli zarysu fabuły. Wakacje. Córki Iwony i Henryka Celerów szykują się na wyjazd. Jaśmina wybiera się do słonecznej i gorącej Grecji, a Róża na pielgrzymkę. W dodatku pierwszy raz weźmie w niej samotny udział. Niestety, kiedy już ma wracać do domu, spotyka tajemniczego Ariela, a potem oboje znikają bez śladu. Rodzice dziewczyny odchodzą od zmysłów i robią co mogą,

Marta Kisiel - Toń

Nie znam zbyt dobrze twórczości Marty Kisiel. Dawno temu czytałam "Dożywocie" i kilka opowiadań. Lubię humor w książkach, ale nie lubię gdy jest go za dużo, więc nie ciągnęło mnie do innych książek tej autorki. Jednak "Toń" to co innego. Tutaj jest poważniejsza opowieść, nie przesłonięta humorem, którego też nie brakuje. Są podróże w czasie, tajemnica i skomplikowane relacje rodzinne. I ta piękna okładka, w której się zakochałam... Dżusi Stern wyprowadziła się z Wrocławia, gdzie mieszkała wraz z siostrą Eleonorą i ciotką Klarą. Niestety, sytuacja ją zmusiła do tego, by odwiedzić rodzinny dom. Dom, w którym panują dziwaczne i twarde zasady. Jedna z nich mówi o tym, by nie wpuszczać do środka nikogo obcego. Nikogo. Nigdy. Dżusi jednak łamie tę zasadę już pierwszego dnia, wypuszczając za próg mieszkania tajemniczego Ramzesa. Ten czyn daje  początek wielu tajemniczym zdarzeniom... Dalej akcja dzieje się szybko. Z początku myślałam, że cała opowieść będzie toczyć

Podsumowanie nie tylko książkowe

Czas leci bardzo szybko. Pamiętam jak nie tak dawno temu, świętowaliśmy nadejście roku 2018, a tu proszę... rok 2018 już przeszedł do historii. Przed nami kolejny: czy będzie lepszy, czy gorszy - nie wiem, pożyjemy, zobaczymy. Nie robię sobie zbyt wiele postanowień noworocznych, bo zwykle nie realizuję żadnego :) Ale ja nie o tym. Miało być podsumowanie, to będzie, choć nie jestem w tym dobra. Pierwszy raz coś takiego piszę, nie wiem jak wyjdzie. W tym roku przeczytałam 33 książki. Nie jest to dużo, wiem, ale nie jest to też mało. Powiem tak - miałam 5letnią przerwę od czytania, dopiero ciąża, urlop macierzyński i fakt, że przez pierwszy rok moje dziecko, było tak spokojne, że aż się nudziłam, spowodował, że znów wciągnęłam się w czytanie. A ponieważ nie mam z kim rozmawiać o książkach, postanowiłam założyć bloga. Z początku, chciałam tu pisać tylko o książkach, a wyszło, że piszę po trochu o wszystkim. I dobrze. Nie mam może zbyt wielu obserwatorów, jednak pisanie bloga sprawia