Przejdź do głównej zawartości

Grobowiec świetlików

Nie przepadam za manga i anime. Próbowałam się w to wkręcić, kiedy chodziłam do liceum, lecz bezskutecznie. Irytuje mnie ta słodka, kawaii kreska, przez co calosc sprawia dla mnie wrażenie czegoś infantylnego i dziecinnego. Bylo jednak kilka animacji, ktore lubilam. Kiedy miałam piętnaście lat uwielbialam "Księżniczkę Mononoke". Kiedy te samą animacje obejrzałam jakiś miesiąc temu (mając już lat trzydzieści), to strasznie się nudzilam.



Jednak kiedy trafiłam na recenzje "Grobowca świetlików" uznałam, że muszę to obejrzeć. O tym anime słyszałam już dawno od znajomych, którzy się nim zachwycali. Wtedy nie miałam okazji się z nim zapoznać. Uznałam, że nadrobie to dzisiaj - ot, z ciekawości. Bałam się, czy nie będę się nudzić, przy oglądaniu, ale chciałam wyrobić sobie własną opinię, a i tak nie miałam nic lepszego do roboty.


Seito i Setsuke są rodzeństwem. Mieszkają wraz z matką w Kobe. Ich ojciec jest oficerem marynarki, a ponieważ trwa wojna, bierze udział w walkach. Rodzina próbuje radzić sobie najlepiej jak potrafi. Seito jest odpowiedzialnym chłopakiem, myślący o wszystkim, a Setsuke to mała dziewczynka, która chce się bawić, śmiać i która nie rozumie okropnosci wojny.
Pewnego dnia, w czasie nalotu, ich matka ginie, a dzieci zostają same. Udają się do ciotki na wieś, jednak tam nie jest im najlepiej. Ciotka ciągle czyni w ich stronę przykre uwagi - że są darmozjadami, szkodnikami i nic nie robią. Wyraźnie chce ich się pozbyć. W końcu Seito i Setsuke opuszczają jej dom i zamieszkują w starym bunkrze nad jeziorem. Bardzo ładnie się tam urządzili - na pobliskim drzewie Seito zawiesił hustawke, a mroki bunkra rozpraszaja nalapane wcześniej świetliki. Rodzeństwo spędza czas na zabawie i wspólnym gotowaniu. Jest miło i nikt już nie czyni przykrych uwag w ich kierunku.



A potem umierają świetliki.

Wtedy już przestaje być miło i fajnie - w oczy Seito i Setsuke coraz częściej zagląda głód. I choć robią co mogą, by przetrwać, sytuacja z dnia na dzień staje się coraz gorsza. Najbardziej cierpi mała Setsuke - widać jak z rozesmianej dziewczynki staje się smutnym cieniem samej siebie.

"Grobowiec świetlików" to anime ukazujące okropnosci wojny i to, że najbardziej cierpią na tym niewinni ludzie. To, że głównymi bohaterami są dzieci sprawia, że całość jest jeszcze bardziej przejmująca i chwytająca za serce. Było kilka momentów, kiedy płakałam i zalowalam wtedy, że nie miałam przy sobie chusteczek.



Najbardziej uderzajacy jest kontrast między Seito i Setsuke. On rozumie co się dzieje i wie, że umra jesli nie zdobędą jedzenia. Próbuje uczciwie, a gdy to nie działa, zaczyna kraść. Ona jest niewinna - jak to dziecko. Chce wrocic do domu, do mamy. Nie wie dlaczego świat stał się taki zły. Co chwile zadaje jakieś pytania, kierowana dziecięca ciekawością. Kiedy patrzyłam na nią, myślałam o swojej córce. Także wesołej, niewinnej, pełnej życia. I to powodowało, że nie mogłam obojętnie patrzeć na los dzieci, pozostawionych na pastwę losu. Nawet teraz, kiedy to piszę, czuję jak łzy stają mi w oczach. Gdyby ktokolwiek zainteresował się dwójka sierot, zapewne by przeżyli. Jednak to jest właśnie wojna - każdy patrzy na swoje przetrwanie. Tak było zawsze i tak będzie zawsze, na całym świecie.


Dlatego los, który spotkał Setsuke i Seito jest tak straszny. I choć od samego początku filmu, wiemy co się z nimi stanie i tak nie można oderwać się do oglądania. Każda scena prowadzi do nieuchronnego końca, przez co aż boli serce. A kiedy ten koniec nastał, nie mogłam przestać płakać.
Bo nikt nie powinien tak cierpieć, a zwłaszcza niewinne dzieci.


Kreska jest bardzo ładna i realistyczna. Nie ma tu durnych kawaii oczu, ani innych dziwactw, które tak mnie irytują w anime. Kilka scen jest naprawdę pięknych. W innych doskonale widać atmosferę beznadziei. Autorzy nie dają nam zapomnieć, że trwa wojna i widać to na każdym kroku. Tak samo Seito i Setsuke się zmieniają - po Setsuke chociażby widać, że robi się coraz chudsza.

Podsumowując "Grobowiec świetlików" to film, który powinien obejrzeć każdy, nawet ci, którzy nie lubią anime. Jest to obraz o tragedii, jaką przeżywają ci najbardziej niewinni w czasie wojny. Dzieci zawsze najbardziej cierpią. Wojna odbiera im dzieciństwo, niewinnosc, a nawet życie. Umierają od kul, bomb albo od głodu. Jestem matką i nawet nie chcę sobie próbować wyobrażać co by było, gdyby w takiej sytuacji moja córka została całkiem sama. Nie. Za żadne skarby nie chcę o tym myślec.



"Grobowiec świetlików" to film, który zostanie ze mna na bardzo długo i o którym nie da się szybko zapomnieć. Jest to jeden z tych filmów, o których przez jakiś czas nie można przestać myśleć. Polecam każdemu z całego serca. Jeśli masz dzieci, zapewne ten film wywoła na tobie jeszcze większe wrażenie. Tylko dam ci dwie rady, zanim zasiądziesz do oglądania.
Nie zapomnij o chusteczkach.
I nie oglądaj tego z dziećmi.


P.S. Dzisiaj, w trakcie szukania zdjęć do tego wpisu, odkryłam, że to anime inspirowane jest prawdziwymi wydarzeniami.


Komentarze

  1. To jedno z smutniejszych anime Studia Ghibli. Choć cały dorobek jest weselszy, to nie doszukasz się raczej w nim znienawidzonych kawaii postaci. Polecam ich wszystkie filmy (choć niektóre, jak Szkarłatny pilot, mi mniej do gustu przypadły).

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawilas mnie tym filmem. Chętnie obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety manga i anime jest nie dla mnie, podobnie jak książki fantastyczne...do pewnych rzeczy nie jestem w stanie się przekonać mimo szczerych chęci:) pozdrawiam Angelika F

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie byłam wielką fanką mangi ale ten film bardzo chętnie obejrzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Studio Ghibli bez problemu można nazwać "Japońskim Disneyem", a "Grobowiec świetlików" to jeden z ich majstersztyków. Mocne anime, którego dzieci nie powinny oglądać, pokazujące wojnę od strony cywila (co ciekawe, sam reżyser mocno odcina się od antywojennej treści; jego zdaniem chodzi o relacje brat-siostra i zdystansowany świat).

    Z podobnych polecam "Boso przez Hiroszimę" (Barefoot Gen), mnie ono jakoś bardziej przypadło do gustu, choć jest zdecydowanie brutalniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam filmów anime i naga , ale ten film obejrzałabym , smutny , ale jaki prawdziwy ...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch

Zoe Waxman - Kobiety Holocaustu

Na temat Holocaustu wiemy wiele. Historycy od dawna badają to zjawisko i wydawać by się mogło, że wszystko na ten temat zostało powiedziane. Nie miałam pojęcia, że kobiece doświadczenia Zagłady są pomijane. Jeszcze dzisiaj są badacze, którzy uważają, że rozpatrywanie tych zdarzeń z perspektywy kobiet jest niepotrzebne. Książka Zoe Waxman jest trudną lekturą. Historia Holocaustu jest wstrząsająca, a losy ofiar były przerażające. Autorka udowadnia, że płeć także była czynnikiem ważnym dla nazistów w procesie eksterminacji Żydów. Kobiety w widocznej ciąży, matki małych dzieci, były skazane na śmierć. Kobiety były narażone na gwałt, molestowanie i wykorzystywanie seksualne. Książka jest trafną analizą tego, że kobiece doświadczenia Holocaustu znacznie się różnią od tego, co przeżywali mężczyźni. Książka jest podzielona na kilka rozdziałów. Każdy rozdział jest poświęcony innym momentom - osobny rozdział opisuje życie w gettcie, następny jest o życiu Żydówek w ukryciu, kolejny jest o

Melinda Salisbury - Córka Zjadaczki Grzechów

Młodziutka Twylla, to osoba której boją się wszyscy w całym Lormere. Jest ona Daunen Wcieloną, boginią o ognistych włosach i trującym dotyku. Mieszka na zamku królewskim i choć jest otoczona luksusem, odczuwa wielką samotność. Wkrótce poznaje Liefa, który ma być jej nowym strażnikiem - i zakochuje się w nim z wzajemnością. Jednak co zrobić, skoro nie może go nawet dotknąć? Bardzo mi się podobał pomysł na powieść, historia Lormere, a także wiara mieszkańców tego królestwa. Obrzęd Zjadania Grzechów jest bardzo ważny i dzięki niemu dusza zmarłego może odzyskać spokój. Z zaciekawieniem czytałam wszelkie wzmianki na temat tego obrzędu i innych rzeczy związanych z wiarą Lormere. Świat stworzony przez autorkę ma rozmach, w dodatku jest logiczny i starannie rozbudowany. Autorka wykonała kawał dobrej roboty. Sama historia także okazała się interesująca. Jednak muszę was ostrzec: "Córka Zjadaczki Grzechów" to powieść fantasy, jednak magii, smoków i innych rzeczy typowych dla teg