Przejdź do głównej zawartości

Adrianna Biełowiec - Wilcza Księżniczka

Rizlah, jak na księżniczkę przystało, jest przyzwyczajona do luksusów i wygodnego życia. Jednak pewne zdarzenie z dzieciństwa odcisnęło na niej piętno - dziewczyna posiadła dar przemiany w wilka, niestety, musi to ukrywać. Ludzie uważają wilkołaków za potwory i boją się ich.
Divinus jest zabójcą. Kiedy dostaje zlecenie, bez zbędnych pytań likwiduje swój cel. Szybko, sprawnie i skutecznie, co czyni go najlepszym asasynem w szeregach Gildii. Jednak kiedy jego celem zostaje Rizlah, ten nie wykonuje zadania. Co więcej, wraz z księżniczką ucieka z miasta. W końcu dowiadują się, że oboje stali się częścią starożytnego proroctwa emhain ablath. Oboje muszą wyruszyć w góry Skyworld i odnaleźć Ludzi Nieba...


Fabuła powieści może nie tryska oryginalnością, ale lubię sobie czasem poczytać takie historyjki. Zwłaszcza, że fantasy to mój ulubiony gatunek. Książka ma coś w sobie. Mamy tu rozpieszczoną królewnę i twardego asasyna, oboje są na siebie skazani. Sceny, kiedy się docierają są całkiem zabawne. Mamy tu wędrówkę, starożytne ruiny, stare rasy i krwiożercze potwory. Bohaterowie wędrują i stawiają czoła przeciwnościom losu. W dodatku Rizlah uczy się korzystać ze swojego daru.
Fabuła nie jest skomplikowana. Jeśli liczycie na nieoczekiwane zwroty akcji, skomplikowane intrygi, czy niesamowicie głębokie psychologicznie postacie, to tego tu nie znajdziecie. Jednak książkę czyta się całkiem przyjemnie, choć przyznam uczciwie i szczerze, że jestem nieco rozczarowana.

Pierwszy raz z twórczością Adrianny Biełowiec miałam do czynienia przy lekturze "Death Bringera". I tamta książka, choć jest powieścią zupełnie nie w moich klimatach, była dobrze napisana. A tu... tu w niektórych momentach zgrzytało mi w zębach, jakbym się najadła piasku. Czy ta książka w ogóle przechodziła jakąkolwiek redakcje? Jeśli tak, to osoba za nią odpowiedzialna powinna wylecieć z pracy. I to z hukiem. Niektóre zdania są po prostu dziwaczne. A niektóre trącą taką łopatologią, jakby autor miał czytelnika za istote niedomyślną. Jeszcze inne, swoją długością i skomplikowaniem, zabijają dynamizm danej sceny.
Wiem jak to jest, kiedy się coś pisze - własnych błędów się nie widzi. I właśnie po to jest redaktor, żeby pokazać autorowi, jakie babole przegapił. Tutaj redakcja leży i kwiczy. 

Aby nie być gołosłowną podrzucę wam kilka cytatów:

Alanda brnęła na resztkach sił, przez leśne zaspy i gdyby nie wystający korzeń, walczyłaby z żywiołem aż do utraty tchu.
W przeciwieństwie do bagiennych draksici stepowi nie mieli do czynienia z harpiami, wykluczając sytuacje, kiedy widywali je szybujące, więc nietykalne, ponad ziemią. 
Rafidianin pierwszy wszedł na pokład, by odpalić pochodnią lampiony, którą następnie zgasił w wodzie. 

Inna sprawa to okładka. Na pierwszej stronie zbliżenie na twarz ładnej pani, a z tyłu mamy... Altaira z serii Assasin's Creed! Serio, jak nie wierzycie, to spójrzcie na zdjęcia. Ja, kiedy to zobaczyłam, zrobiłam wielkie oczy i zadałam sobie pytanie: WTF? Ale czemu tak? Czy to nie jest przypadkiem łamanie praw autorskich? Twórcy gry mogli by się nieco wkurzyć po ujrzeniu czegoś takiego.



To nie jest tak, że uważam tę książkę za złą i tragiczną. Nie, nie, jest to dobre czytadło na nudny deszczowy wieczór. Autorka stworzyła ciekawy świat, który widać, że jest częścią większej całości. Ciągle coś tu się dzieje, a od momentu, kiedy bohaterowie docierają do Ludzi Nieba, akcja nabiera prawdziwego tempa. Niemniej jednak, książka powinna przejść gruntowną redakcję. To by tylko dobrze jej zrobiło. Tutaj widzę winę w wydawnictwie, które powinno popracować nad książką.

Jednak z uwagi na to, że znam wcześniejsze utwory Adrianny Biełowiec, postanowiłam dać jeszcze jedną szansę tej autorce i przeczytać "Czwartą Szansę".

Polecać, nie polecać? Nie potrafię udzielić jasnej odpowiedzi. Jeśli lubisz fantasy, tematykę wilkołactwa, powieści drogi, a przy tym szukasz prostej historii, ta książka może ci się spodobać. 

Komentarze

  1. Jeśli to książka na lajcie, biorę w ciemno :) Zwłaszcza że są asasyni i wilki. Czegoś takiego szukałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo lajtowa książka, pisana po to by czytelnik miał rozrywkę i nie próbująca udawac nic glebszego :) tak więc, życzę milej lektury :)

      Usuń
  2. Lubię tego typu klimaty, ale jednak wolę coś mocniejszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocnych scen trochę jest. Skoro występuje asasyn, to i są brutalne morderstwa :)

      Usuń
  3. Fantastyka to nie moje klimaty, fajnie jednak że i w tym gatunku pojawiają się lajtowe książki

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... Chyba odpuszczę sobie ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oho! Pierwsze słyszę o tej książce, ale zdecydowanie brzmi jak coś, co mogłoby mi się spodobać!! Jak ja uwielbiam czasem przeczytać takie proste, niemalże schematyczne powiastki. Ze szczyptą wilkołaków czy podróży. Na pewno świetnie bym się bawiła przy czytaniu! Chociaż te niektóre zdania na pewno by mnie wybijały z rytmu... To zdecydowanie wina wydawnictwa i redakcji. Nie wiem, jak można dopuścić do takich rażących błędów :o ;x

    OdpowiedzUsuń
  6. Od czasu do czasu tez lubie takie klimaty wiec kiedys chetnie po nia siegne.

    OdpowiedzUsuń
  7. No ja tez lubie czasami przeniesc sie w swiat fantazji😉. Dlatego przeczytalam wszystkie czesci "Twilight"😂😂...no dobra to bylo dobre kilka lat temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się, ze pierwszą część połknęłam w dwa dni, tak mnie wciągnęła xD

      Usuń
  8. Aktualnie mam ochotę na coś takiego - muszę poszukać w bibliotece 💖

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm...książka nie wydaje mi się zła, ale nie mam teraz ochoty na tego typu lekturę. No ale...może kiedyś! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam książkę o tym samym tytule, ale nie przeczytałam jej i ma innego autora, tej też raczej nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O prosze, nawet nie wiedzialam, że jest jeszcze jedna książka o takim tytule :)

      Usuń
  11. Ok. Jak lubię czasem takie książki to tę sobie odpuszczę...ta okładka jest okropna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawca trzymał okładkę w tajemnicy aż do Targów Książki, by nie było pretensji, że wybrał darmochę z interentu. Pierwotny projekt autorski był taki jak w linku (środek, na dole). Najpierw zaakceptowany przez wydawnictwo, a potem odrzucony.

      https://1.bp.blogspot.com/-4AgRRDiipjc/WxLnDzsKFJI/AAAAAAAAAbc/0PqxukJw4tYiwt3-NTRv8Z6Yf9Va84XCACLcBGAs/s1600/Ksi%25C4%2585%25C5%25BCki2.jpg

      Usuń
  12. Lubię tego typu książki więc czemu by i tej nie przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  13. A pomyśleć, że okładka to spora przestrzeń na zachęcenie czytelnika do sięgnięcia po ksiązkę, tu zupełnie zmarnowana. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch

Zoe Waxman - Kobiety Holocaustu

Na temat Holocaustu wiemy wiele. Historycy od dawna badają to zjawisko i wydawać by się mogło, że wszystko na ten temat zostało powiedziane. Nie miałam pojęcia, że kobiece doświadczenia Zagłady są pomijane. Jeszcze dzisiaj są badacze, którzy uważają, że rozpatrywanie tych zdarzeń z perspektywy kobiet jest niepotrzebne. Książka Zoe Waxman jest trudną lekturą. Historia Holocaustu jest wstrząsająca, a losy ofiar były przerażające. Autorka udowadnia, że płeć także była czynnikiem ważnym dla nazistów w procesie eksterminacji Żydów. Kobiety w widocznej ciąży, matki małych dzieci, były skazane na śmierć. Kobiety były narażone na gwałt, molestowanie i wykorzystywanie seksualne. Książka jest trafną analizą tego, że kobiece doświadczenia Holocaustu znacznie się różnią od tego, co przeżywali mężczyźni. Książka jest podzielona na kilka rozdziałów. Każdy rozdział jest poświęcony innym momentom - osobny rozdział opisuje życie w gettcie, następny jest o życiu Żydówek w ukryciu, kolejny jest o

Melinda Salisbury - Córka Zjadaczki Grzechów

Młodziutka Twylla, to osoba której boją się wszyscy w całym Lormere. Jest ona Daunen Wcieloną, boginią o ognistych włosach i trującym dotyku. Mieszka na zamku królewskim i choć jest otoczona luksusem, odczuwa wielką samotność. Wkrótce poznaje Liefa, który ma być jej nowym strażnikiem - i zakochuje się w nim z wzajemnością. Jednak co zrobić, skoro nie może go nawet dotknąć? Bardzo mi się podobał pomysł na powieść, historia Lormere, a także wiara mieszkańców tego królestwa. Obrzęd Zjadania Grzechów jest bardzo ważny i dzięki niemu dusza zmarłego może odzyskać spokój. Z zaciekawieniem czytałam wszelkie wzmianki na temat tego obrzędu i innych rzeczy związanych z wiarą Lormere. Świat stworzony przez autorkę ma rozmach, w dodatku jest logiczny i starannie rozbudowany. Autorka wykonała kawał dobrej roboty. Sama historia także okazała się interesująca. Jednak muszę was ostrzec: "Córka Zjadaczki Grzechów" to powieść fantasy, jednak magii, smoków i innych rzeczy typowych dla teg