Widziałem, jak Stalowe Serce krwawił - tak brzmi pierwsze zdanie powieści Brandona Sandersona "Stalowe Serce". Przyznam, że to jest dobre pierwsze zdanie, bo od razu zachęciło mnie, by czytać dalej. A im dalej czytałam, tym bardziej się wciągałam i tym trudniej było mi się oderwać.
Pewnego dnia na niebie pojawia się tajemniczy obiekt, który nazwano Calamity. Nikt nie wie czy to gwiazda, czy planeta, jednak od tego momentu niektórzy ludzie otrzymują supermoce i stają się Epikami. Jednak Epicy nie są herosami, ratujacymi świat przed złem, niczym w komiksach Marvela. Nie, to oni są źli. Obdarzeni mocami, są ponad prawem. Sieją śmierć i zniszczenie kiedy chcą i jak chcą, i nikt nie może ich powstrzymać.
David nienawidzi Epików. Jeden z nich, zwany Stalowym Sercem, zamordował jego ojca i rozpętał piekło, które David cudem przetrwał. Od tamtej pory minęło dziesięć lat, a chłopakiem zawładnęła rządza zemsty. Przyłącza się do grupy Mścicieli - buntowników, którzy próbują zwalczyć Epików - i namawia ich do ataku na Stalowe Serce.
Na temat tej książki słyszałam różne opinie - jedne wychwalające, inne zaś całkiem negatywne. Przyznam też, że nieco bałam się lektury - wiem, że Sanderson jest dobry w fantasy, jednak tutaj mamy do czynienia z czymś nieco innym. Na szczęście - nie zawiodłam się. Książka, choć ewidentnie skierowana dla młodzieży, jest napisana w taki sposób, że i mnie czytało się ją przyjemnie, choć młodzieżą już nie jestem. Cała historia opisana jest z perspektywy Davida, który jest narratorem. To on opowiada o Newcago, mieście rządzonym przez Epika, on opisuje, jak zmieniło się życie w ciągu ostatnich dziesięciu lat. W dodatku jego rządza zemsty i obsesja na punkcie Epików, sprawia, że ma dużą wiedzę na ich temat. Nawet na temat słabych punktów - a te są naprawdę różne i każdy Epik pilnuje, by nikt o nich nie wiedział. Bardzo mi się podobały kombinacje Mścicieli na temat słabego punktu Stalowego Serca. W ogóle to jak planowali, to jak jest to opisane, sprawia, że od razu widać, że autor porządnie przemyślał tę powieść, nim zasiadł do pisania.
W dodatku bardzo podobało mi się przedstawienie tematu superbohaterów. W większości filmach, czy komiksach, superbohaterowie są dobrzy. Pomogą ściągnąć kotka z drzewa, przeprowadzą ślepą babcie przez ulice, pocieszą płaczące dziecko. W dodatku, mimo supermocy, zawsze przestrzegają prawa i porządku ustalonego przez zwykłych ludzi. A tu nie. Tutaj, jak widzisz Epika, to lepiej uciekaj ile sił. Epik ci nie pomoże - szybciej zabije, ot tak, dla kaprysu. Supermoce spowodowały, że ludzie nimi obdarzeni, stracili kręgosłup moralny i nie zawahają się nawet przed zniszczeniem całego miasta, by osiągnąć swój cel. Przyznam, że jest to nieco przerażająca wizja.
Powieść jest częścią trylogii, jednak świetnie się ją czyta jako osobną całość. W dodatku tu ciągle się coś dzieje, akcja goni akcje i nie można się nudzić. Nie jest to może literatura wysokich lotów, ze skomplikowaną intrygą, jednak jest to świetna książka by się zrelaksować. Osobiście polecam wszystkim fanom Sandersona i miłośnikom opowieści o superbohaterach. Przy czym ostrzegam, że jest to książka skierowana bardziej dla młodzieży, niż dorosłych. Jednak dorośli także mogą przy niej dobrze się bawić :)
Pewnego dnia na niebie pojawia się tajemniczy obiekt, który nazwano Calamity. Nikt nie wie czy to gwiazda, czy planeta, jednak od tego momentu niektórzy ludzie otrzymują supermoce i stają się Epikami. Jednak Epicy nie są herosami, ratujacymi świat przed złem, niczym w komiksach Marvela. Nie, to oni są źli. Obdarzeni mocami, są ponad prawem. Sieją śmierć i zniszczenie kiedy chcą i jak chcą, i nikt nie może ich powstrzymać.
David nienawidzi Epików. Jeden z nich, zwany Stalowym Sercem, zamordował jego ojca i rozpętał piekło, które David cudem przetrwał. Od tamtej pory minęło dziesięć lat, a chłopakiem zawładnęła rządza zemsty. Przyłącza się do grupy Mścicieli - buntowników, którzy próbują zwalczyć Epików - i namawia ich do ataku na Stalowe Serce.
Na temat tej książki słyszałam różne opinie - jedne wychwalające, inne zaś całkiem negatywne. Przyznam też, że nieco bałam się lektury - wiem, że Sanderson jest dobry w fantasy, jednak tutaj mamy do czynienia z czymś nieco innym. Na szczęście - nie zawiodłam się. Książka, choć ewidentnie skierowana dla młodzieży, jest napisana w taki sposób, że i mnie czytało się ją przyjemnie, choć młodzieżą już nie jestem. Cała historia opisana jest z perspektywy Davida, który jest narratorem. To on opowiada o Newcago, mieście rządzonym przez Epika, on opisuje, jak zmieniło się życie w ciągu ostatnich dziesięciu lat. W dodatku jego rządza zemsty i obsesja na punkcie Epików, sprawia, że ma dużą wiedzę na ich temat. Nawet na temat słabych punktów - a te są naprawdę różne i każdy Epik pilnuje, by nikt o nich nie wiedział. Bardzo mi się podobały kombinacje Mścicieli na temat słabego punktu Stalowego Serca. W ogóle to jak planowali, to jak jest to opisane, sprawia, że od razu widać, że autor porządnie przemyślał tę powieść, nim zasiadł do pisania.
W dodatku bardzo podobało mi się przedstawienie tematu superbohaterów. W większości filmach, czy komiksach, superbohaterowie są dobrzy. Pomogą ściągnąć kotka z drzewa, przeprowadzą ślepą babcie przez ulice, pocieszą płaczące dziecko. W dodatku, mimo supermocy, zawsze przestrzegają prawa i porządku ustalonego przez zwykłych ludzi. A tu nie. Tutaj, jak widzisz Epika, to lepiej uciekaj ile sił. Epik ci nie pomoże - szybciej zabije, ot tak, dla kaprysu. Supermoce spowodowały, że ludzie nimi obdarzeni, stracili kręgosłup moralny i nie zawahają się nawet przed zniszczeniem całego miasta, by osiągnąć swój cel. Przyznam, że jest to nieco przerażająca wizja.
Powieść jest częścią trylogii, jednak świetnie się ją czyta jako osobną całość. W dodatku tu ciągle się coś dzieje, akcja goni akcje i nie można się nudzić. Nie jest to może literatura wysokich lotów, ze skomplikowaną intrygą, jednak jest to świetna książka by się zrelaksować. Osobiście polecam wszystkim fanom Sandersona i miłośnikom opowieści o superbohaterach. Przy czym ostrzegam, że jest to książka skierowana bardziej dla młodzieży, niż dorosłych. Jednak dorośli także mogą przy niej dobrze się bawić :)
Bardzo podoba mi się okładka. Nie znam tego pisarza, ale niewykluczone, że się skuszę na książkę.
OdpowiedzUsuńOkladka takze przykula moja uwagę :)
UsuńTo raczej nie jest mój gatunek i najprawdopodobniej nie przeczytam książki. Natomiast znam osobę, którą ta pozycją pewnością zainteresuje.🙂
OdpowiedzUsuńCzytałam inne serie tego autora, nie miałam jeszcze okazji by sięgnąć po tę, ale to tylko kwestia czasu.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
To bardziej gatunek mojego kumpla niż mój. Podrzucę mu tytuł, ale nie zdziwię się, jak go będzie znał ;)
OdpowiedzUsuńMam ten tytuł w planach, ciekawi mnie, jak ja go odbiorę. ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że czytałam ten tytuł, ale chyba nie do końca się w nim zakochałam, bo już ulotnił mi się z głowy.
OdpowiedzUsuńNiestety ta pozycja nie dla mnie, nie przepadam za takimi książkami.
OdpowiedzUsuń