Przejdź do głównej zawartości

Anna Łacina - Niebo nad pustynią

Egipt... Słońce, plaża, fajny hotel i to all inclusive... Kto by nie chciał? Ja bym chciała. Nie miałam porządnego urlopu od lat, więc gdybym znalazla się w Egipcie to przejmowalabym się tylko tym, by równo się opalić :) Troski zostawilabym w domu. Po to jest urlop by o nic się nie martwic.


Niestety, nie każdy moze beztrosko spędzać wakacje. Są takie rzeczy, które zawsze będą dręczyc czlowieka, ciążyc mu, niczym kamienie. 

Anastazja od jakiegoś czasu nie dogaduje się z rodzicami, którzy ciągle ja kontrolują. Nie ufają jej, traktują niczym małe dziecko, które może coś przeskrobac i które trzeba pilnować. Dziewczyna zajmuje się mlodszym bratem Cieszkiem, kombinuje jak zblizyc się do Damiana i niestety, często wspomina to, co wydarzyło się dwa lata temu.

Damian jest uzależniony od gier komputerowych. Rodzice wyciągnęli go na urlop, aby nie mogł grać.

Klara wyjechała na wakacje ze swoją babcia, a w Polsce zostawiła rodzeństwo pod opieką swoich nieodpowiedzialnych rodziców. Ciągle zastanawia się, czy jej siostra i brat maja co jeść. Nic dziwnego, że nie potrafi cieszyć się urlopem.

I jest jeszcze Albert. Ma dwadzieścia dwa lata, a jego ciało jest pokryte bliznami. Chętnie wyslucha zwierzen, pomoze i doradzi, ale sam nie chce mówić o sobie. Jaka tajemnice skrywa?

Kiedy zaczęłam czytać "Niebo nad pustynią" balam się, że trafilam na jakiś romans dla nastolatków. Anastazja chce się umówić z Damianem, Klarze podoba się Albert, Damian kombinuje jakby tu z dwiema na raz, a Albert ma wszystko w d... nosie. Na szczęście szybko okazało się, że nie chodzi tutaj o romansowanie, więc mogłam czytać bez obaw*. Autorka porusza tutaj wiele trudnych tematów, na szczęście robi to dobrze i ze smakiem. Bardzo ciekawily mnie tajemnice bohaterów, a ich powolne odkrywanie, jeszcze bardziej zachecalo do dalszej lektury. Jednak tajemnice Anastazji rozszyfrowalam bardzo szybko, co troche zepsulo zabawe, jednak trudno.

Postacie są napisane bardzo wiarygodnie i wzbudzily we mnie emocje. Nie raz mialam ochote strzelic Damianowi w pysk za jego zachowanie, a zachowanie babci Klary (ktora tez nazywa się Klara) czesto wywolywalo uśmiech na mojej twarzy. Na rodzicow Anastazji z poczatku patrzylam bardzo niechetnie, jednak nie mogę napisac dlaczego, bo musialabym zdradzic wazny szczegół fabuly. Grunt, że potem wszystko się wyjaśniło, a wtedy to, co było dla mnie oczywiste, przestalo takie być. Wyjazd do Egiptu okazał się dla bohaterów oczyszczający. Uporali się ze swoimi demonami i nauczyli się żyć dalej. Dla mnie najbardziej interesująca była postać Alberta. Temu chłopakowi można powierzyć każdą tajemnicę, choć on sam ma swoje demony. Nie użala się nad sobą, tylko pomaga innym.

Autorka przemyca w ksiazce mnostwo ciekawostek na temat kultury mulzumanskiej, tamtejszych zwierząt i tak dalej... Az przyjemnie się to czytalo, a wiele ciekawostek bylo naprawde niesamowitych. W książce jest takze slownik pojęć arabskich, jednak ja do niego nie zagladalam. Prawdę mówiąc, rzadko kiedy do takich rzeczy zagladam :)

Niestety w "Niebie nad pustynia" autorka zastosowala pewien zabieg, który mnie osobiscie bardzo wkurzal i który moim zdaniem bardzo wiele rzeczy spłycał. Chodzi o nagłe urywanie scen, przez co te sprawiają wrażenie niedokonczonych. W niektórych momentach, to irytuje. Żeby nie być gołosłowną, opiszę wam jedną taką scenę.
Anastazja wraz z rodzicami po przylocie do Egiptu szukają autokaru, który zawiezie ich do hotelu. W pewnym momencie gubią z oczu Cieszka - jak się potem okazało, chłopiec próbował wsiąść do autokaru, jadącego gdzie indziej. Na szczęście udało się go powstrzymać. I wtedy matka Anastazji zaczyna robić jej wyrzuty: dlaczego go nie pilnujesz? Na co ta odpowiada: sama go pilnuj, to twój syn. I w tym momencie nastąpił koniec sceny, a ja siedziałam z wielkim WTF na twarzy. Przecież tu aż się prosiło o opis kłótni, wypomnienie sobie pewnych spraw w taki sposób, by jeszcze bardziej zaciekawić czytelnika. A tu nic. Pani Anno, tak się nie robi. Podobnie jak zakończenie - lubię otwarte zakończenia, ale tutaj jest ono urwane, co sprawia niedosyt.

Jednak będę te książkę polecać. Czytało mi się ją bardzo dobrze. Wciągnęłam się, a kiedy czytałam ją w ogródku, w czasie upału, wyobrażałam sobie, że też jestem w Egipcie ;) To nie jest płytka książka o nastolatkach: tematy poruszone tutaj sprawią, że na pewno zapamiętam tę powieść na dłużej.
 Z pewnością dam kolejną szansę tej autorce i sięgnę po inne jej powieści, jak tylko trafi mi się okazja.

Komentarze

  1. Zainteresowałaś mnie tą recenzją :) Dopiszę tytuł do listy "książek do przeczytania" :) Pozdrawiam http://mammapchela.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra recenzja i ksiąŻka też wygląda na ciekawą😻

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda nie mój klimat, ale strzał w dziesiątkę na prezent :) Brzmi super!

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie. widzę, że sporo postaci i sporo wątków. Lubię jak dużo się dzieje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O ciekawe, zachęciłaś mnie tą recenzją :) anikapietruszko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam takie książki które mają wiele wątków :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa propozycja. Lubię takie książki

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj nie moje literacko klimaty, zdecydowanie bardziej wolę literaturę faktu ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam tej książki ale Twój opis kusi by po nią sięgnąć 😉

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie słyszałam o tej książce. To może być ciekawa lektura, zwłaszcza że piszesz, że to nie o romansowanie między bohaterami chodzi, a bardziej o tajemnice czy problemy, które ich dotyczą. Mnie chyba też najbardziej zainteresowałby Albert.
    P.S. ja też urlopu nie miałam od lat, taki Egipt to byłoby to;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc Albert jest najbardziej tajemniczą postacią w tej książce :)
      A co do urlopu - mnie marzy mi się Tajlandia, ale Egiptem tez bym nie pogardzila ^^

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch

Jay Kristoff - Tancerze Burzy

Ostatnio naczytałam się thrillerów, kryminałów, horrorów, nawet trafiły się dwie książki obyczajowe. Dawno nie czytałam dobrej fantastyki i przyznam, że było mi za tym tęskno. Dlatego skuszona pozytywnymi recenzjami sięgnęłam po "Tancerzy Burzy", pierwszy tom serii Wojny Lotosowe. I wiecie co wam powiem? Że warto było poświęcić tej książce czas. Akcja powieści toczy się na wyspach Shima, które powoli umierają pod rządami okrutnego szoguna Yoritomo. Pewnej nocy ten jednak ma wizje, że na grzbiecie arashitory pokona gaijinów. Co z tego, że te stwory to tylko legendy? Szogunowi się nie odmawia, dlatego kiedy królewski łowczy Masaru, otrzymuje takie zadanie, od razu rusza by je wypełnić. Wraz ze swoją córką Yukiko, oraz przyjaciółmi Akihito i Kasumi, wsiadają na pokład Dziecięcia Gromu, by wytropić bestię. "Tancerze Burzy" to bardzo udane połączenie steampunku i japońskiej mitologii. Mamy tu niesamowite machiny, lotostatki, a jednocześnie mamy też samurajów wiern

Melinda Salisbury - Córka Zjadaczki Grzechów

Młodziutka Twylla, to osoba której boją się wszyscy w całym Lormere. Jest ona Daunen Wcieloną, boginią o ognistych włosach i trującym dotyku. Mieszka na zamku królewskim i choć jest otoczona luksusem, odczuwa wielką samotność. Wkrótce poznaje Liefa, który ma być jej nowym strażnikiem - i zakochuje się w nim z wzajemnością. Jednak co zrobić, skoro nie może go nawet dotknąć? Bardzo mi się podobał pomysł na powieść, historia Lormere, a także wiara mieszkańców tego królestwa. Obrzęd Zjadania Grzechów jest bardzo ważny i dzięki niemu dusza zmarłego może odzyskać spokój. Z zaciekawieniem czytałam wszelkie wzmianki na temat tego obrzędu i innych rzeczy związanych z wiarą Lormere. Świat stworzony przez autorkę ma rozmach, w dodatku jest logiczny i starannie rozbudowany. Autorka wykonała kawał dobrej roboty. Sama historia także okazała się interesująca. Jednak muszę was ostrzec: "Córka Zjadaczki Grzechów" to powieść fantasy, jednak magii, smoków i innych rzeczy typowych dla teg