Przejdź do głównej zawartości

Kelly Barnhill - Dziewczynka, która wypiła księżyc

Mieszkańcy Protektoratu od wieków żyją w strachu przed Wiedźmą. Co roku muszą zostawić w lesie niemowlę, gdyż jeśli tego nie zrobią, Wiedźma przyjdzie i zabije wszystkich. Nikt nie wie co dalej dzieje się z porzuconymi dziećmi, jednak wszyscy są pewni, że te umierają.

Xan jest Wiedźmą i nie rozumie, dlaczego mieszkańcy Protektoratu co roku porzucają jedno z dzieci. Nie wnika jednak w powody - co roku ratuje niemowlęta przed pewną śmiercią i szuka im nowych rodzin w Wolnych Miastach. W czasie podróży do nowej rodziny, ocalone dzieci karmi blaskiem gwiazd.
Jednak pewnego razu, omyłkowo podaje małej dziewczynce blask księżyca. To sprawia, że dziecko zostaje umagicznione. Wiedźma nadaje mu imię Luna i postanawia wychować. Niestety, magia Luny okazuje się być niestabilna i niebezpieczna...


Jeśli miałabym na szybko określić jaka jest powieść Barnhill, powiedziałabym, że jest magiczna. Od pierwszej strony wsiąknęłam w ten baśniowy świat i nie mogłam się oderwać. Autorka snuje opowieść powoli i porusza wiele wątków. Mamy tutaj Xan, która ma już kilkaset lat i która skrywa bolesną przeszłość. Mamy historię matki Luny, której rozpacz odbiera rozum, a nawet pamięć o jej własnym imieniu. Jest pewnego rodzaju zakon wojowniczek i uczonych, którym przewodzi Siostra Ignatia, a których wiedza jest pilnie strzeżona. Mamy Altaina, chłopca, który miał zostać członkiem Rady, a który czuje, że to co się dzieje jest złe. To on zadaje pytania i docieka. Kim jest Wiedźma? Gdzie zabiera dzieci i co z nimi robi? Czy ktoś ją kiedyś widział? I czy ktoś próbował ją powstrzymać? Aby poznać odpowiedzi na te pytania trzeba się cofnąć wiele lat wstecz. Co jakiś czas autorka serwuje nieco wspomnień Xan, co tylko podsycało moją ciekawość. Barnhill umiejętnie łączy motywy i wątki co sprawia, że chce się czytać dalej, by poznać zakończenie historii. 

Świat wykreowany przez autorkę ciekawi. Mamy Moczary - Moczary są wszystkim, a wszystko jest Moczarami. Jest ukryty we mgle Protektorat, kraina nad którą ciąży smutek. Na jego tle, Wolne Miasta, które Xan odwiedzała wraz Luną bardzo się wyróżniają: tam ludzie są szczęśliwi i radośni. Cały opisany w powieści świat jest bardzo przemyślany i spójny.

Język, użyty w książce jest piękny, baśniowy, wręcz magiczny. Nie wiem jak to wygląda w oryginale, lecz tutaj jest to z pewnością zasługa tłumaczenia, którego autorką jest Marta Kisiel - tak, ta pani od "Dożywocia", czy "Nomen Omen". Zdania są spokojne, wprowadzają w nastrój, aż chce się czytać. 

"Dziewczynka, która wypiła księżyc", to książka głównie adresowana do dzieci. Jednak mnie się wydaje, że mnogość wątków, a także niektóre mroczne sceny, przemawiają za tym, by nie dawać jej zbyt małym dzieciom. Dziewięcio, czy też dziesięcioletnim, to spoko. Dla młodszych ta książka może być zbyt ciężka.

Jednak i dorośli mogą się w tę książkę mocno wciągnąć. Jeśli nie wierzycie, to powiem tak: ta powieść uratowała mnie przed nudą, w czasie sześciogodzinnego czekania na samolot. Mieliśmy duże opóźnienie. Udało nam się znaleźć całkiem przyjemny bar, z wygodnymi sofami, dobrym piwem i gorącą czekoladą, gdzie mogłam pogrążyć się w lekturze. Gdyby nie ogromne zmęczenie (lot miał być wieczorem, a wylecieliśmy o 4 nad ranem), przeczytałabym całość właśnie wtedy.

Polecam gorąco każdemu, kto lubi zanurzyć się w baśniowy świat, z niebanalną historią. Ja sama chętnie, w odpowiednim czasie, podsunę tę książkę mojej córce. Jestem zachwycona tą powieścią i aż nie chce mi się wierzyć, że to debiut Kelly Barnhill. W takim razie, z niecierpliwością czekam na kolejne książki tej autorki.


Komentarze

  1. Brzmi ciekawie, jak Baśniobór. Warto dodać sobie tytuł do listy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzieś już kiedyś słyszałam o tej książce i pamiętam, że sama historia mnie zaintrygowała, ale jakoś baśniowe historie mnie nie przekonują - wyjątkiem jest Harry Potter, ale myślę, że to jednak coś innego. Natomiast jeśli ta książka wpadnie mi kiedyś w ręce, na pewno przeczytam.
    Pozdrawiam
    https://niemownie.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ten tytuł na uwadze, uwielbiam takie baśniowe klimaty

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW! Zupełne odwrócenie baśniowego schematu! Kusi, oj kusi!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam takie baśniowe klimaty. A okładka jest cudowna! Oczywiście mam w planach, ale raczej dalszych 💕

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepadam za książkami adresowanymi do młodszego czytelnika, a za klimatami baśniowymi to już w ogóle! Chętnie zapoznam się z tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chętnie sięgnę po tę przygodę czytelniczą, może mi się spodobać. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam o niej sporo dobrego, może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja, mimo że już dawno nie jestem w wieku grupy docelowej tej książki ;), bardzo lubię takie klimaty. "Dziewczynka..." wpadła mi w oko już jakiś czas temu - fajnie że trafiłam do Ciebie, przypomniało mi to, że muszę nadrobić zaległości, bo jeszcze jej nie przeczytałam...

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja tez jestem od dawna starsza, niz grupa docelowa xD jednak mimo wszystko, czytalo sie bardzo przyjemnie :)

      Usuń
  10. Ta książka jest świetna! ♥ Niby taka powieść dla dzieci i młodszej młodzieży, a jednak nawet dorosłym jej lektura przynosi wiele przyjemności. Uwielbiam jej cudny baśniowy klimat!
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam takie baśniowe książki! ♥♥♥ Swoją recenzją bardzo mnie zaciekawiłaś. Mam nadzieję, że uda mi się ją niedługo przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Muszę przyznać, że fabuła brzmi nietuzinkowo :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję, że książka spodoba się mojej córce! Opis brzmi zachęcająco!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ta książka jest naprawdę fajna. Czytała ją też moja 9-latka i lektura zrobiła na niej duże wrażenie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Stephen King - Lśnienie

Jack Torrance dostał nową pracę - zostaje dozorca w hotelu Panorama, hotelu położonym wysoko w górach. Niestety jest haczyk - przez kilka miesięcy Jack i jego rodzina muszą wytrzymać w odosobnieniu. Wyprawy do pobliskiego miasta są niemożliwe, gdyż przez śnieg, hotel zostaje odcięty od świata. Z początku jest całkiem spokojnie. Jack, były alkoholik i niespełniony pisarz, zajmuje się dokonczaniem sztuki. Jego żona Wendy zajmuje się ich synem Dannym. A Danny w Panoramie czuje się dziwnie i źle, ma różnego rodzaju niepokojące wizje. Jednak został ostrzezony, że te wizje nie mogą go skrzywdzic. Trzeba tylko zamknąć oczy i odwrócić głowę, a te dziwne rzeczy znikną. Przez jakiś czas to działa... W końcu wizje atakują też Jacka.  Wreszcie ten, opętany przez hotel próbuje zabić swoją rodzinę. "Lśnienie" przez wielu uznawane jest za najlepszy horror Stephena Kinga. Że jest to opowieść o tym jak odosobnieniu wpływa na ludzkie umysły. To też, ale dla mnie... jest to najlepiej w...

Brandon Sanderson - Stalowe Serce

Widziałem, jak Stalowe Serce krwawił - tak brzmi pierwsze zdanie powieści Brandona Sandersona "Stalowe Serce". Przyznam, że to jest dobre pierwsze zdanie, bo od razu zachęciło mnie, by czytać dalej. A im dalej czytałam, tym bardziej się wciągałam i tym trudniej było mi się oderwać. Pewnego dnia na niebie pojawia się tajemniczy obiekt, który nazwano Calamity. Nikt nie wie czy to gwiazda, czy planeta, jednak od tego momentu niektórzy ludzie otrzymują supermoce i stają się Epikami. Jednak Epicy nie są herosami, ratujacymi świat przed złem, niczym w komiksach Marvela. Nie, to oni są źli. Obdarzeni mocami, są ponad prawem. Sieją śmierć i zniszczenie kiedy chcą i jak chcą, i nikt nie może ich powstrzymać. David nienawidzi Epików. Jeden z nich, zwany Stalowym Sercem, zamordował jego ojca i rozpętał piekło, które David cudem przetrwał. Od tamtej pory minęło dziesięć lat, a chłopakiem zawładnęła rządza zemsty. Przyłącza się do grupy Mścicieli - buntowników, którzy próbują zwalc...

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch...