Przejdź do głównej zawartości

Adrianna Biełowiec - Czwarta Szansa

Przyznaję się bez bicia, że do kolejnej książki Adrianny Biełowiec podchodziłam jak pies do jeża. Pamiętam jak męcząca była dla mnie lektura "Wilczej Księżniczki", więc nie miałam zbytnio ochoty sięgać po " Czwartą Szansę". Książka czekała już trochę na swoją kolej, uznałam więc, że dam jej szansę. Nie czwartą, tylko ostatnią.
I wiecie co? Zostałam mile zaskoczona. Ale zacznijmy od początku.



Główną bohaterką książki jest Kate Gessner. Dziewczyna wychowywała się na ulicy i ogólnie miała bardzo ciężkie dzieciństwo. Przez cały czas miała jednak nadzieje, że kiedyś będzie mogła prowadzić normalne życie, bez przestępstw, u boku mężczyzny, którego pokocha (z wzajemnością, oczywiście) i z którym założy rodzinę. I cudownym zrządzeniem losu, osiągnęła swój cel. Bohaterkę poznajemy w momencie przygotowań do ślubu z Siruą Kalderashem - bajecznie bogatym przedsiębiorcą, zakochanym w niej po uszy. Kate jest szczęśliwa i nie może się doczekać tego wydarzenia, jednak... przypadkiem dowiaduje się, że Kalderash nie jest tym, za kogo się podaje i że - o zgrozo! - ma powiązania ze światem przestępczym. Kate postanawia uciec. Trafia na placówkę badawczą TIII, mieszczącą się na planecie B9. Tam poznaje Paula - człowieka, który wyraźnie unika kontaktu z innymi ludźmi, a który wzbudza w niej fascynacje. Wkrótce Kate i Paul zakochują się w sobie. Niestety, Paul także nie jest tym, za kogo się podaje...

W tej powieści ciągle się coś dzieje i to jest plus. Towarzyszymy Kate w czasie spektakularnej ucieczki i dalej, kiedy poznaje placówkę i jej mieszkańców. Sama bohaterka, jest postacią, którą da się polubić, choć momentami jej dziecinna naiwność mocno irytowała. Serio, takie coś nie pasowało mi do dawnej wychowanki slumsów - na szczęście takich momentów nie było dużo. Książkę czyta się bardzo płynnie (choć nie obyło się bez kilku baboli, najwidoczniej tutaj redakcja także trochę przespała) i szybko. Autorka umiejętnie prowadzi wątek miłosny między Kate i Paulem. Jednak jest tu trochę stereotypowo - Paul jest gburowatym facetem z TAJEMNICĄ, unika ludzi, a jednak fascynuje Kate. Taki motyw przewija się w wielu romansach :) aczkolwiek ważne, że tutaj ten wątek jest dobrze napisany. Powiem też, że wątek miłosny jest tutaj mocno skupiony na uczuciach wewnętrznych bohaterów, co bardzo mi się podobało. Samej fizyczności praktycznie nie ma. Scena seksu jest tylko jedna, ale krótka i pozbawiona "ginekologicznych" szczegółów. Jest napisana krótko, zwięźle, a zarazem ze smakiem.

Wspominałam o TAJEMNICY Paula? No to wspomnę, że rozszyfrowanie jej zajęło mi bardzo niewiele czasu. Ja rozumiem, że akurat ta intryga nie miała być skomplikowana i nie miała być głównym punktem tej opowieści ale nie sądziłam, że będzie ona aż tak prosta. Tutaj widzę zmarnowany potencjał, a szkoda. Można by było podrzucić czytelnikowi kilka fałszywych tropów, wyprowadzić w pole, zbudować napięcie. Część czytelników i tak szybko by odgadła o co chodzi, jednak historia by na tym zyskała.

Na szczęście autorka w zamian daje coś, co lubię bardzo - akcję. Zwłaszcza końcowe rozdziały są nią nasycone, a czyta się je szybko. Tutaj wzrastało napięcie i nie mogłam się powstrzymać od pochłaniania kolejnych stron. Byłam ciekawa jak to się skończy. Kibicowałam Paulowi i Kate, chciałam by pokonali przeciwności losu i byli razem.

Podsumowując - "Czwarta szansa" to dobra, pełna akcji opowieść, przy której czytelnik się nie zanudzi. To powieść czysto rozrywkowa, mająca dać czytelnikom przyjemność - ale! - znajdzie się tu kilka zakamuflowanych pytań o istotę człowieczeństwa. Przy tym całość czyta się naprawdę szybko - gdybym to te książkę zabrała ze sobą na lotnisko, tego dnia, gdy mój samolot miał opóźnienie, przeczytałabym ją całą bez problemu.

Jeśli szukacie książki, którą można przeczytać w jeden wieczór, a przy tym lubicie płomienne romanse, ciekawych bohaterów i szybką akcje dziejącą się w kosmosie, polecam wam "Czwartą Szansę". Nie zawiedziecie się.



Za egzemplarz recenzencki dziękuję Autorce.


Komentarze

  1. Nie lubię plemiennych romansów (ani żadnych innych) w książkach, dlatego podaruje sobie tą pozycję. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Sympatycznie, kiedy książka pozytywnie nas zaskakuje, to tylko potwierdza, że warto dać kolejną szansę. :) U mnie jest tak z książkami Stephena Kinga, nie każda mnie zachwyci, ale po każdą sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma co – na początku przeczytałam, że główna bohaterka ma na nazwisko Gessler, ale do rzeczy. ;)
    Poniekąd książka wydaje się ciekawa, jednak samo to, że nagle każdy mężczyzna w życiu Kate okazuje się być kimś zupełnie innym, niż ona myślała trochę mnie odrzuca... Czy zdecyduje się sięgnąć po „Czwartą szansę”? Czas pokaże!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez pol ksiazki zamiast Gessner, czytalam Gessler xD

      Usuń
    2. A nie czekałaś, aż zacznie rzucać talerzami lub krzyczeć, że jedzenie jest paskudne? :D

      Usuń
    3. Nie no, aż tak źle nie było xD

      Usuń
  4. Zapiszę sobie ten tytuł... Choć nie są to do końca moje klimaty, to lubię czasem poczytać coś zupełnie innego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam czytać książki, niestety ze względu na szkołę nie mam kiedy. Super wpis!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm niestety jakoś nie potrafię przebrnąc przez książki tej autorki. Zupełnie nie wiem dlaczego, bo historia mnie przekonuje, sposób pisania też, ale coś... n ie gra no.

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka zapowiada się ciekawie. Może w najbliższym czasie uda mi sią ją kupić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Stephen King - Lśnienie

Jack Torrance dostał nową pracę - zostaje dozorca w hotelu Panorama, hotelu położonym wysoko w górach. Niestety jest haczyk - przez kilka miesięcy Jack i jego rodzina muszą wytrzymać w odosobnieniu. Wyprawy do pobliskiego miasta są niemożliwe, gdyż przez śnieg, hotel zostaje odcięty od świata. Z początku jest całkiem spokojnie. Jack, były alkoholik i niespełniony pisarz, zajmuje się dokonczaniem sztuki. Jego żona Wendy zajmuje się ich synem Dannym. A Danny w Panoramie czuje się dziwnie i źle, ma różnego rodzaju niepokojące wizje. Jednak został ostrzezony, że te wizje nie mogą go skrzywdzic. Trzeba tylko zamknąć oczy i odwrócić głowę, a te dziwne rzeczy znikną. Przez jakiś czas to działa... W końcu wizje atakują też Jacka.  Wreszcie ten, opętany przez hotel próbuje zabić swoją rodzinę. "Lśnienie" przez wielu uznawane jest za najlepszy horror Stephena Kinga. Że jest to opowieść o tym jak odosobnieniu wpływa na ludzkie umysły. To też, ale dla mnie... jest to najlepiej w...

Brandon Sanderson - Stalowe Serce

Widziałem, jak Stalowe Serce krwawił - tak brzmi pierwsze zdanie powieści Brandona Sandersona "Stalowe Serce". Przyznam, że to jest dobre pierwsze zdanie, bo od razu zachęciło mnie, by czytać dalej. A im dalej czytałam, tym bardziej się wciągałam i tym trudniej było mi się oderwać. Pewnego dnia na niebie pojawia się tajemniczy obiekt, który nazwano Calamity. Nikt nie wie czy to gwiazda, czy planeta, jednak od tego momentu niektórzy ludzie otrzymują supermoce i stają się Epikami. Jednak Epicy nie są herosami, ratujacymi świat przed złem, niczym w komiksach Marvela. Nie, to oni są źli. Obdarzeni mocami, są ponad prawem. Sieją śmierć i zniszczenie kiedy chcą i jak chcą, i nikt nie może ich powstrzymać. David nienawidzi Epików. Jeden z nich, zwany Stalowym Sercem, zamordował jego ojca i rozpętał piekło, które David cudem przetrwał. Od tamtej pory minęło dziesięć lat, a chłopakiem zawładnęła rządza zemsty. Przyłącza się do grupy Mścicieli - buntowników, którzy próbują zwalc...

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch...