Przejdź do głównej zawartości

Opowieści z Arkadii - Łowcy Trolli

No co ty, zwariowałeś? Będziesz bajkę oglądał? - spytałam pewnego dnia mojego Męża, kiedy spostrzegłam, że ten przymierza się do włączenia serialu animowanego "Łowcy Trolli".
- Wolę to, niż "Świnkę Peppę" - odparował Mąż i włączył. Zaczęliśmy oglądać. Dwa odcinki przeleciały, a potem położyliśmy Młodą spać. Następnie... oglądaliśmy dalej. I o dziwo, tak się wkręciliśmy, że nie mogliśmy się oderwać.


Jim Lake Junior, to zwykły nastolatek, nie wyróżniający się niczym szczególnym. Chodzi do szkoły, pomaga mamie w domu i skrycie kocha się w koleżance z klasy. Jedyną osobą, która o tym wie, jest jego przyjaciel Bobek.
Pewnego dnia, Jim przypadkiem znajduje dziwny przedmiot. Niebawem okazuje się, że ów przedmiot go wybrał i mianował Łowcą Trolli. Teraz Jim musi chronić świat ludzi i trolli. A trolle jak to trolle, są te dobre, które chcą mieć tylko święty spokój i są te złe, które chcą zapanować nad światem i sprowadzić nań wieczną noc...

Tak, opis może nie zachęcać - mnie też by nie zachęcił. To co mnie zainteresowało, to nazwisko reżysera - Guillermo del Toro. Bardzo lubię "Labirynt Fauna" i "Hellboya", więc nazwisko tego pana zachęciło mnie bardzo. I zaskoczyło: nie miałam pojęcia, że del Toro ma na swoim koncie serial animowany. I to całkiem udany serial. Historia, choć nie grzeszy oryginalnością, jest opowiedziana tak, że nie mogliśmy oderwać się od telewizora.


Bohaterowie są przedstawieni przekonująco - zarówno ci dobrzy, jak i ci źli. Dawno nie oglądałam animacji, gdzie postacie są tak dobrze pokazane. Jim, Bobek i Clair, muszą nauczyć się jak być Łowcami, stawiać czoła przeciwnościom i potężnym wrogom, a jednocześnie, muszą rozwiązać problemy typowe dla nastolatków. I to mi się bardzo podobało: tu mamy walkę dobra ze złem, a tam jednocześnie mamy zwykłe życie. Twórcy jednak nie przesadzili w żadną stronę, wszystko jest wyważone idealnie. Bardzo polubiłam Jima, który z odcinka na odcinek, coraz bardziej wierzył w swoje siły, za to Bobek to chyba najbardziej irytująca postać w serii. Ten chłopak potrafi wywalić się na prostej drodze, jest straszną łamagą i naprawdę dziwi mnie to, że nie zginął już w pierwszym sezonie... albo w pierwszym odcinku. Wielokrotnie, gdy widziałam jego wyczyny, miałam ochotę pacnąć się w łeb, a w duchu pytałam: "serio"? Ja rozumiem, że w każdej bajce musi być bohater komiczny, który notorycznie robi z siebie debila, ale tutaj twórcy zdecydowanie przesadzili.
Każda postać jest realistyczna, każda ma własną historie i cele. Żadna z nich nie jest obojętna widzowi - nawet bohaterowie drugoplanowi są przedstawieni tak, że wzbudzają emocje. I nieważne czy tym bohaterem jest człowiek, czy też troll. Zresztą niektóre trolle skradły moje serce :) Bardzo polubiłam Aaara i Blinkusa, towarzyszy łowcy. Zresztą tutaj trolle zostały ukazane jako istoty honorowe, gotowe oddać życie, by bronić przyjaciół, czy domu. Jednak u nich, tak jak i u ludzi, są kłótnie, zawiść, czy też zdrada.

Świat trolli także jest pokazany całkiem udanie. Miejsce zwane Targowiskiem Kamiennych Serc, to nie tylko tło dla historii, to miejsce, które żyje i rozpościera się pod naszymi stopami. Poznajemy historie trolli, historie Łowców, a informacje są dawkowane w taki sposób, że chce się wiedzieć więcej. Jest jeszcze Kraina Cieni - tam mieszka Gunmar i jego poplecznicy, którzy chcą zniszczyć ludzką rasę. To miejsce przerażające i mroczne, pełne strasznych tajemnic.


Właśnie - jeśli chcecie oglądać ten serial z dziećmi, to upewnijcie się, że wasze dzieci nie są zbyt małe. Mroku jest tu bowiem dość sporo, w dodatku, jak na bajkę dla dzieci, trup ściele się gęsto. Nie ma litości, zarówno dla tych dobrych, jak i złych - obie strony ponoszą duże straty. W dodatku - o ile pierwsze dwa odcinki, były dość lajtowe - to w pozostałych zdarzają się sceny, które niektórym dzieciom mogłyby zmrozić krew w żyłach. Myślę, że dzieciak w wieku ok. 8-9 lat, może już serial obejrzeć bez szwanku.

Jednak żeby nie było, że polecam coś gdzie leje się krew i flaki - nie, nie. Spośród ludzkich bohaterów, przeżyli wszyscy. Giną tylko trolle, które w momencie śmierci, zmieniają się w kamień. W odcinkach nie chodzi o polowanie na potwory - nie, jest tu opowieść, która z każdym odcinkiem rozwija się coraz bardziej (a odcinki często kończą się w takim momencie, że nie ma bata, trzeba włączyć następny). Czasem jest śmiesznie, czasem mrocznie i strasznie, jednak jest to opowieść o przyjaźni, miłości i honorze. Twórcy poruszają tu też trudne sprawy: takie jak porzucenie, śmierć rodziców, czy bycie szkolnym kozłem ofiarnym. Nieważne ile masz lat, z pewnością znajdziesz coś dla siebie. Ja osobiście polecam - to świetna animacja zarówno dla dorosłych, jak i dla starszych dzieci.









Komentarze

  1. Nie lubuję się w animacjach, ale mój chłopak tak, więc polecę mu! 🙂

    OdpowiedzUsuń
  2. Efekty graficzne w dzisiejszych czasach są tak mocno zaangażowane technicznie, że to sama przyjemność oglądać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam tej bajki, u mnie właśnie leci głównie świnka pepa

    OdpowiedzUsuń
  4. Są animacje, które dobrze ogląda się bez względu na wiek. Mój Ślubny kocha Pingwiny z Madagaskaru.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to właściwie lubie bajki pomimo, że mam już swoje lata :D myślę, że i to by mi się spodobało :)
    Zapraszam do siebie:
    https://zaczytana-ola.blogspot.com/2019/04/poczuemjakby-ktos-doczepi-mi-skrzyda.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś miałam obejrzeć pierwszy odcinek, ale ostatecznie nie usiadłam przed nim. Słyszałam już nie raz, że to fajna animacja, ale chwilowo nie mam potrzeby, by się z nią zapoznać.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  7. Oglądaliśmy i bardzo nam się podobało, a jesteśmy już (podobno) całkiem dorośli :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasem lubię obejrzeć jakąś bajkę. Ostatnio był Kot w Butach 🤩

    OdpowiedzUsuń
  9. Może ta akurat nie dla mnie ale czasami lubię sobie pooglądać jakieś filmu animowane. Pozdrawiam serdecznie ☺

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch

Zoe Waxman - Kobiety Holocaustu

Na temat Holocaustu wiemy wiele. Historycy od dawna badają to zjawisko i wydawać by się mogło, że wszystko na ten temat zostało powiedziane. Nie miałam pojęcia, że kobiece doświadczenia Zagłady są pomijane. Jeszcze dzisiaj są badacze, którzy uważają, że rozpatrywanie tych zdarzeń z perspektywy kobiet jest niepotrzebne. Książka Zoe Waxman jest trudną lekturą. Historia Holocaustu jest wstrząsająca, a losy ofiar były przerażające. Autorka udowadnia, że płeć także była czynnikiem ważnym dla nazistów w procesie eksterminacji Żydów. Kobiety w widocznej ciąży, matki małych dzieci, były skazane na śmierć. Kobiety były narażone na gwałt, molestowanie i wykorzystywanie seksualne. Książka jest trafną analizą tego, że kobiece doświadczenia Holocaustu znacznie się różnią od tego, co przeżywali mężczyźni. Książka jest podzielona na kilka rozdziałów. Każdy rozdział jest poświęcony innym momentom - osobny rozdział opisuje życie w gettcie, następny jest o życiu Żydówek w ukryciu, kolejny jest o

Melinda Salisbury - Córka Zjadaczki Grzechów

Młodziutka Twylla, to osoba której boją się wszyscy w całym Lormere. Jest ona Daunen Wcieloną, boginią o ognistych włosach i trującym dotyku. Mieszka na zamku królewskim i choć jest otoczona luksusem, odczuwa wielką samotność. Wkrótce poznaje Liefa, który ma być jej nowym strażnikiem - i zakochuje się w nim z wzajemnością. Jednak co zrobić, skoro nie może go nawet dotknąć? Bardzo mi się podobał pomysł na powieść, historia Lormere, a także wiara mieszkańców tego królestwa. Obrzęd Zjadania Grzechów jest bardzo ważny i dzięki niemu dusza zmarłego może odzyskać spokój. Z zaciekawieniem czytałam wszelkie wzmianki na temat tego obrzędu i innych rzeczy związanych z wiarą Lormere. Świat stworzony przez autorkę ma rozmach, w dodatku jest logiczny i starannie rozbudowany. Autorka wykonała kawał dobrej roboty. Sama historia także okazała się interesująca. Jednak muszę was ostrzec: "Córka Zjadaczki Grzechów" to powieść fantasy, jednak magii, smoków i innych rzeczy typowych dla teg