Przejdź do głównej zawartości

Jay Kristoff - Bratobójca

Po udanym kontakcie z "Tancerzami Burzy" nie czekałam długo z lekturą "Bratobójcy". Powiem wam, że ta książka również trzyma wysoki poziom. Trochę ciężko będzie napisać tego posta, bez spoilerowania wydarzeń z pierwszej części, jednak zrobię co w mojej mocy. Ale w razie gdyby mi się nie udało - ostrzegam uczciwie i nie bijcie!


Po pokonaniu szoguna, Yukiko i Buruu dołączają do oddziału Káge, ukrywającego się w górach Ishi. Pomaga im Kin, dawny członek Gildii Lotosu, który niestety, nie cieszy się szacunkiem i zaufaniem wśród partyzantów. W dodatku Aisha, ostatni potomek rodu Kazumitsu, jest w niewoli Gildii. Ci chcą jej użyć do odbudowania szogunatu. Yukiko, Buruu i reszta Káge, muszą ją ocalić, żeby ich wcześniejsze wysiłki nie poszły na marne.

W "Bratobójcy", dostałam wszystko to, co podobało mi się w pierwszym tomie. Akcje, ciekawie zarysowane postacie i ten cudowny steampunkowo-japoński klimat. Tutaj historia nie skupia się tylko wokół Yukiko - autor przybliża nam postacie poboczne, znane z pierwszego tomu i wprowadza kilka nowych. Jednak każda z nich jest ciekawa, przedstawiona realistycznie i mająca ciekawą historię. Ze swojej strony, bardzo polubiłam historię Kina i Ayane. Nie będę się rozpisywać, żeby nie spoilerować, ale w niektórych momentach było mi ich strasznie żal. Ich historia jest przykładem do czego może prowadzić nienawiść i brak zaufania. A także pokazuje, że również w szeregach "tych dobrych" (czyli Káge) znajdują się źli ludzie.

Yukiko i Buruu także ewoluują, zmieniają się. Okazuje się też, że Buruu skrywa pewną mroczną tajemnicę. Ich rozdziały także czytało mi się z przyjemnością i zaciekawieniem.

Autor stworzył historię, która wciąga bez reszty. W dodatku każdy rozdział kończy się w takim momencie, że nie ma innego wyjścia, tylko czytać dalej. Miałam problem, by oderwać się od książki! Autor umiejętnie pozamykał pewne wątki i rozpoczął nowe. A ja teraz będę umierać z ciekawości, bo trzeciego tomu serii, niestety nie posiadam...

"Bratobójca" to kawał dobrej, wzbudzającej emocje historii, pełnej wartkiej akcji i ciekawych postaci. Wprawdzie w niektórych momentach nie miałam problemu z przewidzeniem przyszłych wydarzeń, jednak wcale mi to nie przeszkadzało. Książka jest świetnie napisana i wciągająca. W dodatku autor świetnie wykreował świat przedstawiony - zatrute niebo i ziemia, maszyny, wszechobecna bieda, a to wszystko połączone z kodeksem bushido, gejszami itd. Połączenie średniowiecznej Japonii i steampunku to dla mnie coś świetnego!

Podsumowując "Bratobójca" to opowieść, która wciągnie cię na długie godziny. Starałam się, ale nie potrafię dopatrzyć się żadnych wad. Widać, że autor starannie przemyślał całą historię, zanim siadł do pisania. Teraz tylko czekać na kolejną część Wojen Lotosowych. Jednak dwa pierwsze tomy mogę polecić.

Komentarze

  1. Nie wiem, nie odnalazłabym się chyba w takim uniwersum.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany, to zupełnie nie mój klimat, ale kto wie, czy w jakiś długi jesienny wieczór nie zaryzykuję:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie nie koniecznie, ale cieszę się ze Tobie przypadła do gustu

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj to zupełnie nie moje klimaty, ale kto wie , może akurat by mnie wciągnęła

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka idealne dla mnie moje klimaty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe:) tylko zacznij od "Tancerzy Burzy". Tez pisalam ich recenzje na bloga :)

      Usuń
    2. Czytałam i przyznam, że podobała mi się bardziej niż pierwsza część.

      Usuń
  6. Ciekawe uniwersum. Czy dla młodego czytelnika też byłoby odpowiednie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta ksiazka jest nieco brutalna, wiec na pewno nie nadaje się dla dzieci. Ale nastolatkowie, myślę, że mogliby po to sięgnąć.

      Usuń
  7. Chyba nieco za stary jestem na taki czytelniczy świat ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie słyszałam o tej książce, ale zainteresowała mnie nią :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Seria idealnie wpisuje się w mój gust, do tego zbiera wiele pozytywnych recenzji, więc mam nadzieję, że kiedyś uda mi się po nią sięgnąć <3
    Bardzo ciekawa recenzja ;)

    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak wiesz, ja pierwszym tomem byłam nieco mniej zachwycona, ale zobaczymy - na pewno sięgnę po drugi. Mam nadzieję ze mi się spodoba, ale trochę się boję, bo mało jest w sieci tak pozytywnych recenzji drugiej części, jak Twoja - jakoś trafiam na te, gdzie ludzie narzekają, że jest gorzej :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coz, są rozne gusta :) ja uwazam, że ta seria jest totalnie swietna. Owszem, akcji jest nieco mniej, a mnogosc bohaterow moze nieco rozpraszac, ale to nadal dobra książka. Mam nadzieję, ze i tobie przypadnie do gustu :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch

Zoe Waxman - Kobiety Holocaustu

Na temat Holocaustu wiemy wiele. Historycy od dawna badają to zjawisko i wydawać by się mogło, że wszystko na ten temat zostało powiedziane. Nie miałam pojęcia, że kobiece doświadczenia Zagłady są pomijane. Jeszcze dzisiaj są badacze, którzy uważają, że rozpatrywanie tych zdarzeń z perspektywy kobiet jest niepotrzebne. Książka Zoe Waxman jest trudną lekturą. Historia Holocaustu jest wstrząsająca, a losy ofiar były przerażające. Autorka udowadnia, że płeć także była czynnikiem ważnym dla nazistów w procesie eksterminacji Żydów. Kobiety w widocznej ciąży, matki małych dzieci, były skazane na śmierć. Kobiety były narażone na gwałt, molestowanie i wykorzystywanie seksualne. Książka jest trafną analizą tego, że kobiece doświadczenia Holocaustu znacznie się różnią od tego, co przeżywali mężczyźni. Książka jest podzielona na kilka rozdziałów. Każdy rozdział jest poświęcony innym momentom - osobny rozdział opisuje życie w gettcie, następny jest o życiu Żydówek w ukryciu, kolejny jest o

Melinda Salisbury - Córka Zjadaczki Grzechów

Młodziutka Twylla, to osoba której boją się wszyscy w całym Lormere. Jest ona Daunen Wcieloną, boginią o ognistych włosach i trującym dotyku. Mieszka na zamku królewskim i choć jest otoczona luksusem, odczuwa wielką samotność. Wkrótce poznaje Liefa, który ma być jej nowym strażnikiem - i zakochuje się w nim z wzajemnością. Jednak co zrobić, skoro nie może go nawet dotknąć? Bardzo mi się podobał pomysł na powieść, historia Lormere, a także wiara mieszkańców tego królestwa. Obrzęd Zjadania Grzechów jest bardzo ważny i dzięki niemu dusza zmarłego może odzyskać spokój. Z zaciekawieniem czytałam wszelkie wzmianki na temat tego obrzędu i innych rzeczy związanych z wiarą Lormere. Świat stworzony przez autorkę ma rozmach, w dodatku jest logiczny i starannie rozbudowany. Autorka wykonała kawał dobrej roboty. Sama historia także okazała się interesująca. Jednak muszę was ostrzec: "Córka Zjadaczki Grzechów" to powieść fantasy, jednak magii, smoków i innych rzeczy typowych dla teg