Ostatnio naczytałam się thrillerów, kryminałów, horrorów, nawet trafiły się dwie książki obyczajowe. Dawno nie czytałam dobrej fantastyki i przyznam, że było mi za tym tęskno. Dlatego skuszona pozytywnymi recenzjami sięgnęłam po "Tancerzy Burzy", pierwszy tom serii Wojny Lotosowe. I wiecie co wam powiem? Że warto było poświęcić tej książce czas.
Akcja powieści toczy się na wyspach Shima, które powoli umierają pod rządami okrutnego szoguna Yoritomo. Pewnej nocy ten jednak ma wizje, że na grzbiecie arashitory pokona gaijinów. Co z tego, że te stwory to tylko legendy? Szogunowi się nie odmawia, dlatego kiedy królewski łowczy Masaru, otrzymuje takie zadanie, od razu rusza by je wypełnić. Wraz ze swoją córką Yukiko, oraz przyjaciółmi Akihito i Kasumi, wsiadają na pokład Dziecięcia Gromu, by wytropić bestię.
"Tancerze Burzy" to bardzo udane połączenie steampunku i japońskiej mitologii. Mamy tu niesamowite machiny, lotostatki, a jednocześnie mamy też samurajów wiernym kodeksowi bushido, demony, gejsze i wiele innych... Połączenie to jest udane i nic mi nie przeszkadzało w odbiorze lektury. W dodatku autor wszystko wyjaśnił prosto i przystępnie, dzięki czemu z przyjemnością zanurzyłam się w steampunkowo-japoński świat.
Bardzo podobał mi się też wątek ekologiczny. Otóż wyspy Shima umierają. Uprawy krwawego lotosu zabijają ziemię. Na świecie nie ma prawie w ogóle zwierząt, wody są zatrute, a powietrze zanieczyszczone. Niestety, lotos jest zbyt cenny by zaprzestać jego produkcji. Wyrabia się z niego tkaniny, leki, herbaty i narkotyki. Jego nasiona są wykorzystywane przez Gildię do produkcji chi - paliwa zasilającego maszyny szogunatu. Ziemia jest wyeksploatowana niemal doszczętnie, a ja miałam wrażenie, że tym wątkiem autor odnosi się do rzeczywistości. Wystarczy poczytać o tym, do jakich zmian przyczynił się człowiek, jak przebiegała jego ekspansja na całym świecie i ile - niestety - gatunków ginie z powodu ludzkiej działalności.
Świat przedstawiony jest świetny. A co z samą historią i jej bohaterami? Powiem wam - jest super! Sama historia nie jest może zbyt odkrywcza i niektóre elementy przewidziałam wcześniej, jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało. Widać było, że autor mocno się napracował, by historia była dopracowana w najmniejszych szczegółach. Podobnie jak postacie - żadna z nich nie pozostaje obojętna. Są żywe, mają swoje cele i można się z nimi utożsamiać. Główna bohaterka, Yukiko, to postać, którą polubiłam od razu. Polubiłam także arashitorę i bardzo fajnie się czytało to, jak z każdym rozdziałem bestia się zmienia. Szogun Yoritomo to szaleniec i okrutnik, ale jest dobrze napisany. Każdy bohater jest dobrze napisany, a to co się z nimi dzieje, wzbudza emocje.
Ciężko mi wskazać jakie wady ma ta książka. Jak dla mnie tych wad nie ma. Jednak spotkałam się z zarzutem, że pierwsze sto stron to dłużyzny. Nie zgodzę się z tym - moim zdaniem, autor umiejętnie wprowadził czytelnika w świat przedstawiony. Ja wkręciłam się od pierwszej strony, jednak nie zaprzeczam, że kogoś początek nudzić. Znam też kilka osób, które byłyby zirytowane mnogością japońskich nazw. Dla mnie są one potrzebne dla zachowania klimatu, a jak czegoś nie rozumiałam, to z tyłu jest słowniczek. Jak widzicie, tutaj to czy coś jest wadą czy zaletą to kwestia osobistych preferencji.
Przez cały czas, kiedy czytałam "Tancerzy Burzy" zastanawiałam się dlaczego sięgnęłam po tę książkę tak późno. Prozeszłam przez całą historię szybko... niczym burza i chcę więcej. I z drugiej strony dobrze, że nie czytałam tej książki od razu po wydaniu - teraz przynajmniej mogę przeskoczyć do drugiego tomu już teraz. I mam nadzieję, że drugi tom będzie trzymał równie wysoki poziom.
Akcja powieści toczy się na wyspach Shima, które powoli umierają pod rządami okrutnego szoguna Yoritomo. Pewnej nocy ten jednak ma wizje, że na grzbiecie arashitory pokona gaijinów. Co z tego, że te stwory to tylko legendy? Szogunowi się nie odmawia, dlatego kiedy królewski łowczy Masaru, otrzymuje takie zadanie, od razu rusza by je wypełnić. Wraz ze swoją córką Yukiko, oraz przyjaciółmi Akihito i Kasumi, wsiadają na pokład Dziecięcia Gromu, by wytropić bestię.
"Tancerze Burzy" to bardzo udane połączenie steampunku i japońskiej mitologii. Mamy tu niesamowite machiny, lotostatki, a jednocześnie mamy też samurajów wiernym kodeksowi bushido, demony, gejsze i wiele innych... Połączenie to jest udane i nic mi nie przeszkadzało w odbiorze lektury. W dodatku autor wszystko wyjaśnił prosto i przystępnie, dzięki czemu z przyjemnością zanurzyłam się w steampunkowo-japoński świat.
Bardzo podobał mi się też wątek ekologiczny. Otóż wyspy Shima umierają. Uprawy krwawego lotosu zabijają ziemię. Na świecie nie ma prawie w ogóle zwierząt, wody są zatrute, a powietrze zanieczyszczone. Niestety, lotos jest zbyt cenny by zaprzestać jego produkcji. Wyrabia się z niego tkaniny, leki, herbaty i narkotyki. Jego nasiona są wykorzystywane przez Gildię do produkcji chi - paliwa zasilającego maszyny szogunatu. Ziemia jest wyeksploatowana niemal doszczętnie, a ja miałam wrażenie, że tym wątkiem autor odnosi się do rzeczywistości. Wystarczy poczytać o tym, do jakich zmian przyczynił się człowiek, jak przebiegała jego ekspansja na całym świecie i ile - niestety - gatunków ginie z powodu ludzkiej działalności.
Świat przedstawiony jest świetny. A co z samą historią i jej bohaterami? Powiem wam - jest super! Sama historia nie jest może zbyt odkrywcza i niektóre elementy przewidziałam wcześniej, jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało. Widać było, że autor mocno się napracował, by historia była dopracowana w najmniejszych szczegółach. Podobnie jak postacie - żadna z nich nie pozostaje obojętna. Są żywe, mają swoje cele i można się z nimi utożsamiać. Główna bohaterka, Yukiko, to postać, którą polubiłam od razu. Polubiłam także arashitorę i bardzo fajnie się czytało to, jak z każdym rozdziałem bestia się zmienia. Szogun Yoritomo to szaleniec i okrutnik, ale jest dobrze napisany. Każdy bohater jest dobrze napisany, a to co się z nimi dzieje, wzbudza emocje.
Ciężko mi wskazać jakie wady ma ta książka. Jak dla mnie tych wad nie ma. Jednak spotkałam się z zarzutem, że pierwsze sto stron to dłużyzny. Nie zgodzę się z tym - moim zdaniem, autor umiejętnie wprowadził czytelnika w świat przedstawiony. Ja wkręciłam się od pierwszej strony, jednak nie zaprzeczam, że kogoś początek nudzić. Znam też kilka osób, które byłyby zirytowane mnogością japońskich nazw. Dla mnie są one potrzebne dla zachowania klimatu, a jak czegoś nie rozumiałam, to z tyłu jest słowniczek. Jak widzicie, tutaj to czy coś jest wadą czy zaletą to kwestia osobistych preferencji.
Przez cały czas, kiedy czytałam "Tancerzy Burzy" zastanawiałam się dlaczego sięgnęłam po tę książkę tak późno. Prozeszłam przez całą historię szybko... niczym burza i chcę więcej. I z drugiej strony dobrze, że nie czytałam tej książki od razu po wydaniu - teraz przynajmniej mogę przeskoczyć do drugiego tomu już teraz. I mam nadzieję, że drugi tom będzie trzymał równie wysoki poziom.
Super, że z tyłu jest słowniczek, to faktycznie ułatwia czytanie. Dobra recenzja :).
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńFantastyka jest nie dla mnie, ale... mój mąż będzie zachwycony ta propozycja! A jeszcze jak w grę wchodzi japońska mitologia to już w ogóle :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam japońską mitologie i też byłam zachwycona :) jesli twój mąż lubi takie klimaty, to jest książka dla niego :)
UsuńKsiążka w sam raz dla mnie!
OdpowiedzUsuńDużo dobrych słów czytałam o tej książce, może sie skuszę...
OdpowiedzUsuńOstatnio ta książka co jakiś czas przeplata mi się przed oczami, a Twoja recenzja przekonuje tylko do sięgnięcia po nią ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Moja ukochana książka 💕 jak dobrze, że tom drugi mam już na półce! 📖
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Mnie się podobało, zachwytu nie było, ale przyjemne zaczytanie jak najbardziej tak. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się książka podobała :D
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą książką :-)
OdpowiedzUsuńMam ogromną ochotę na tę powieść, ale chyba jeszcze poczekam, bo boję się, że gdy się wciągnę, będzie trudno się oderwać :)
OdpowiedzUsuńMasz racje. Poczekaj, az wydadzą calosc :) ja zaczelam drugi tom, zapewne jak skończę, to będzie płacz, bo trzeciego nie mam...
UsuńTo już któraś z kolei recenzja tej książki. Sama kupiłam ją kilka lat temu, ale jeszcze nie została przeczytana. Teraz to już chyba po nią sięgnę;p
OdpowiedzUsuń