Przejdź do głównej zawartości

Jay Kristoff - Tancerze Burzy

Ostatnio naczytałam się thrillerów, kryminałów, horrorów, nawet trafiły się dwie książki obyczajowe. Dawno nie czytałam dobrej fantastyki i przyznam, że było mi za tym tęskno. Dlatego skuszona pozytywnymi recenzjami sięgnęłam po "Tancerzy Burzy", pierwszy tom serii Wojny Lotosowe. I wiecie co wam powiem? Że warto było poświęcić tej książce czas.


Akcja powieści toczy się na wyspach Shima, które powoli umierają pod rządami okrutnego szoguna Yoritomo. Pewnej nocy ten jednak ma wizje, że na grzbiecie arashitory pokona gaijinów. Co z tego, że te stwory to tylko legendy? Szogunowi się nie odmawia, dlatego kiedy królewski łowczy Masaru, otrzymuje takie zadanie, od razu rusza by je wypełnić. Wraz ze swoją córką Yukiko, oraz przyjaciółmi Akihito i Kasumi, wsiadają na pokład Dziecięcia Gromu, by wytropić bestię.

"Tancerze Burzy" to bardzo udane połączenie steampunku i japońskiej mitologii. Mamy tu niesamowite machiny, lotostatki, a jednocześnie mamy też samurajów wiernym kodeksowi bushido, demony, gejsze i wiele innych... Połączenie to jest udane i nic mi nie przeszkadzało w odbiorze lektury. W dodatku autor wszystko wyjaśnił prosto i przystępnie, dzięki czemu z przyjemnością zanurzyłam się w steampunkowo-japoński świat.

Bardzo podobał mi się też wątek ekologiczny. Otóż wyspy Shima umierają. Uprawy krwawego lotosu zabijają ziemię. Na świecie nie ma prawie w ogóle zwierząt, wody są zatrute, a powietrze zanieczyszczone. Niestety, lotos jest zbyt cenny by zaprzestać jego produkcji. Wyrabia się z niego tkaniny, leki, herbaty i narkotyki. Jego nasiona są wykorzystywane przez Gildię do produkcji chi - paliwa zasilającego maszyny szogunatu. Ziemia jest wyeksploatowana niemal doszczętnie, a ja miałam wrażenie, że tym wątkiem autor odnosi się do rzeczywistości. Wystarczy poczytać o tym, do jakich zmian przyczynił się człowiek, jak przebiegała jego ekspansja na całym świecie i ile - niestety - gatunków ginie z powodu ludzkiej działalności.

Świat przedstawiony jest świetny. A co z samą historią i jej bohaterami? Powiem wam - jest super! Sama historia nie jest może zbyt odkrywcza i niektóre elementy przewidziałam wcześniej, jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało. Widać było, że autor mocno się napracował, by historia była dopracowana w najmniejszych szczegółach. Podobnie jak postacie - żadna z nich nie pozostaje obojętna. Są żywe, mają swoje cele i można się z nimi utożsamiać. Główna bohaterka, Yukiko, to postać, którą polubiłam od razu. Polubiłam także arashitorę i bardzo fajnie się czytało to, jak z każdym rozdziałem bestia się zmienia. Szogun Yoritomo to szaleniec i okrutnik, ale jest dobrze napisany. Każdy bohater jest dobrze napisany, a to co się z nimi dzieje, wzbudza emocje.


Ciężko mi wskazać jakie wady ma ta książka. Jak dla mnie tych wad nie ma. Jednak spotkałam się z zarzutem, że pierwsze sto stron to dłużyzny. Nie zgodzę się z tym - moim zdaniem, autor umiejętnie wprowadził czytelnika w świat przedstawiony. Ja wkręciłam się od pierwszej strony, jednak nie zaprzeczam, że kogoś początek nudzić. Znam też kilka osób, które byłyby zirytowane mnogością japońskich nazw. Dla mnie są one potrzebne dla zachowania klimatu, a jak czegoś nie rozumiałam, to z tyłu jest słowniczek. Jak widzicie, tutaj to czy coś jest wadą czy zaletą to kwestia osobistych preferencji.

Przez cały czas, kiedy czytałam "Tancerzy Burzy" zastanawiałam się dlaczego sięgnęłam po tę książkę tak późno. Prozeszłam przez całą historię szybko... niczym burza i chcę więcej. I z drugiej strony dobrze, że nie czytałam tej książki od razu po wydaniu - teraz przynajmniej mogę przeskoczyć do drugiego tomu już teraz. I mam nadzieję, że drugi tom będzie trzymał równie wysoki poziom.


Komentarze

  1. Super, że z tyłu jest słowniczek, to faktycznie ułatwia czytanie. Dobra recenzja :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyka jest nie dla mnie, ale... mój mąż będzie zachwycony ta propozycja! A jeszcze jak w grę wchodzi japońska mitologia to już w ogóle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam japońską mitologie i też byłam zachwycona :) jesli twój mąż lubi takie klimaty, to jest książka dla niego :)

      Usuń
  3. Książka w sam raz dla mnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dużo dobrych słów czytałam o tej książce, może sie skuszę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio ta książka co jakiś czas przeplata mi się przed oczami, a Twoja recenzja przekonuje tylko do sięgnięcia po nią ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja ukochana książka 💕 jak dobrze, że tom drugi mam już na półce! 📖

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie się podobało, zachwytu nie było, ale przyjemne zaczytanie jak najbardziej tak. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że Ci się książka podobała :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaciekawiłaś mnie tą książką :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam ogromną ochotę na tę powieść, ale chyba jeszcze poczekam, bo boję się, że gdy się wciągnę, będzie trudno się oderwać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje. Poczekaj, az wydadzą calosc :) ja zaczelam drugi tom, zapewne jak skończę, to będzie płacz, bo trzeciego nie mam...

      Usuń
  11. To już któraś z kolei recenzja tej książki. Sama kupiłam ją kilka lat temu, ale jeszcze nie została przeczytana. Teraz to już chyba po nią sięgnę;p

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch

Zoe Waxman - Kobiety Holocaustu

Na temat Holocaustu wiemy wiele. Historycy od dawna badają to zjawisko i wydawać by się mogło, że wszystko na ten temat zostało powiedziane. Nie miałam pojęcia, że kobiece doświadczenia Zagłady są pomijane. Jeszcze dzisiaj są badacze, którzy uważają, że rozpatrywanie tych zdarzeń z perspektywy kobiet jest niepotrzebne. Książka Zoe Waxman jest trudną lekturą. Historia Holocaustu jest wstrząsająca, a losy ofiar były przerażające. Autorka udowadnia, że płeć także była czynnikiem ważnym dla nazistów w procesie eksterminacji Żydów. Kobiety w widocznej ciąży, matki małych dzieci, były skazane na śmierć. Kobiety były narażone na gwałt, molestowanie i wykorzystywanie seksualne. Książka jest trafną analizą tego, że kobiece doświadczenia Holocaustu znacznie się różnią od tego, co przeżywali mężczyźni. Książka jest podzielona na kilka rozdziałów. Każdy rozdział jest poświęcony innym momentom - osobny rozdział opisuje życie w gettcie, następny jest o życiu Żydówek w ukryciu, kolejny jest o

Melinda Salisbury - Córka Zjadaczki Grzechów

Młodziutka Twylla, to osoba której boją się wszyscy w całym Lormere. Jest ona Daunen Wcieloną, boginią o ognistych włosach i trującym dotyku. Mieszka na zamku królewskim i choć jest otoczona luksusem, odczuwa wielką samotność. Wkrótce poznaje Liefa, który ma być jej nowym strażnikiem - i zakochuje się w nim z wzajemnością. Jednak co zrobić, skoro nie może go nawet dotknąć? Bardzo mi się podobał pomysł na powieść, historia Lormere, a także wiara mieszkańców tego królestwa. Obrzęd Zjadania Grzechów jest bardzo ważny i dzięki niemu dusza zmarłego może odzyskać spokój. Z zaciekawieniem czytałam wszelkie wzmianki na temat tego obrzędu i innych rzeczy związanych z wiarą Lormere. Świat stworzony przez autorkę ma rozmach, w dodatku jest logiczny i starannie rozbudowany. Autorka wykonała kawał dobrej roboty. Sama historia także okazała się interesująca. Jednak muszę was ostrzec: "Córka Zjadaczki Grzechów" to powieść fantasy, jednak magii, smoków i innych rzeczy typowych dla teg