Przejdź do głównej zawartości

Richard C.Morais - Podróż na sto stóp

Uwielbiam jeść. Lubię zjeść dobry obiad, czy smakowity deser. Nie pogardzę też dobrym ciastem. Jednak niestety - nie jestem mistrzynią kuchni. Rzadko eksperymentuję ze smakami, bo bardzo często wychodzi z tego totalna katastrofa =) Wolę się trzymać sprawdzonych przepisów, a kiedy gotuję coś nowego, wszystko robię dokładnie tak jak napisano.
Jednak nie lubię gotować. Moje dania są proste i nie zabierają wiele czasu. Idealny obiad to taki, który robi się maksymalnie pół godziny. Dlatego podziwiam osoby, które uwielbiają stać przy garach, które mają smykałkę do gotowania i które proste danie potrafią zamienić w coś magicznego. Moja Mama ma takie zdolności.



Takie same zdolności ma także główny bohater "Podróży na sto stóp" autorstwa Richarda C. Morais. Hassan Haji mieszka z rodziną w Bombaju, gdzie jego ojciec prowadzi restauracje. Po śmierci matki, rodzina opuszcza Indie, by wreszcie osiąść we Francji, w małym miasteczku Lumiere. Tam otwierają kolejny lokal, co nie podoba się tamtejszej restauratorce Madame Mallory. Postanawia ona za wszelką cenę zniszczyć konkurencje...

"Podróż na sto stóp" to książka bardzo smakowita. Serio! Tutaj aż roi się od opisów wyrafinowanych dań. Autor w tej kwestii postarał się tak dobrze, że aż ślinka cieknie. Jeśli myślisz, że możesz to czytać od razu po robocie, przed zjedzeniem obiadu, to jesteś w błędzie. Ja próbowałam, jednak autor poświęca jedzeniu tyle miejsca, że praktycznie od razu robiłam się głodna. W dodatku ta powieść to świetna podróż kulinarna i nie tylko. Morais świetnie przedstawił gwarne i kolorowe Indie - czytając miałam wrażenie, że tam jestem, że mogę spróbować tamtejszych smaków i zapachów. Nie wiem ile w zasługi tłumacza, ale książka jest świetnie napisana: takim spokojnym, pięknym językiem. Zresztą historia opisana w tej książce jest spokojna. Towarzyszymy Hassanowi od dzieciństwa, obserwujemy jak dorasta, jak poszukuje samego siebie i jak się zmienia. Przez cały ten czas gotowanie i jedzenie towarzyszą mu stale.

Niestety: jedzenie to najlepszy punkt tej książki. Cała reszta - już nie. Rozdziały z Bombaju, Londynu i Lumiere były bardzo ciekawe. Sam pomysł wojny między restauratorami był ciekawy. Zarówno Madame Mallory, jak i Papa Haji to świetnie wykreowane postacie. Niestety, autor szybko zarzucił ten pomysł i czytelnik przenosi się wraz z Hassanem do Paryża. A tam było już nieco nudno. Hassanowi niemal wszystko idzie jak z płatka. Kiedy tylko pojawia się jakiś problem, szybko pojawia się ktoś, kto pomaga go rozwiązać. To spowodowało, że część paryska mnie nudziła i dłużyła się. Zabrakło mi tu fabuły, zabrakło ciekawej historii i nawet interesujące opisy jedzenia nie rekompensowały tych braków. Przez cały czas zastanawiałam się, czy Hassan będzie miał jakiegoś wroga, który będzie chciał zniszczyć jego restauracje i reputacje. Były wzmianki o pewnym restauratorze, tworcy kuchni molekularnej  (widzieliście o istnieniu takiej? Ja nie) i przez chwilę myślałam, że to on będzie postacią, która nada tej książce kolorów. Cóż... nie wyszło.

Podsumowując - jeśli lubicie gotować, interesujecie się kulinariami, kochacie jedzenie - to jest książka dla was. Jeśli nie przeszkadza wam brak rozbudowanej historii, nie zawiedziecie się. Tylko pamiętajcie, by czytać tę książkę z pełnym żołądkiem. No chyba, że jesteście na diecie - wtedy książki nie polecam :)

Komentarze

  1. Też należę do tej grupy ludzi, którzy lubią coś zjeść, ale niekoniecznie wykonanego własnymi rękoma. U mnie szczytem możliwości jest zrobienie ziemniaków z jajkiem sadzonym, bo za każdym razem boję się, że mogę coś popsuć. Jednak książki, gdzie przeważają opisy dań, a fabuła mogącą mnie zachęcić do dalszej lektury jedynie leży i kwiczy nie są moim szczytem marzeń. I jak kiedyś zamierzałam przeczytać ten tytuł, tak teraz ta kwestia stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Tylko szkoda, że ten znak zapytania nie rzuca cienia, bo byłoby tak milusio... Boże, o czym ja myślę! Chyba słońce mi przygrzało... xD
    Pozdrawiam!
    DEMONICZNE KSIĄŻKI

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluje świetnego bloga.
    Chętnie podejmę z Tobą współpracę.
    Proszę o kontakt na maila:
    info@enet.ovh

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tę książkę! Mam podobne wrażenie co Ty co do stylu i języka. Ale mnie się nie dłużyła, przeczytałam dość szybko z ciekawością. Natomiast te przepisy jakoś kompletnie do mnie nie przemawiały :) Chyba nie chciałabym spróbować żadnej z potraw z tej książki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli jednak książka nie dla mnie :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz bardzo ciekawy blog! Zaciekawiłaś mnie tą książka. Pozdrawiam serdecznie 😊
    https://patrycjakoziol55.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słyszałam o tej książce, ale to nie mój gatunek, który lubię czytać. Jednak recenzja super :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To ja wolę rozbudowaną akcję.
    A w Paryżu yo dopiero powinno się dziać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinno. Zakladalam, ze bedzie dzialo sie duzo, ale jednak sie zawiodlam :(

      Usuń
  8. Na książkę trafiłam już kilka razy, ale nie zainteresowała mnie. To nie są moje klimaty i nie sięgnęłabym po nią, ale widzę, że nic nie tracę. Jedzenie i gotowanie nie jest czymś o czym chętnie bym czytała ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lubię gotować, jednak nie wiem czy to mnie przekonuje do tej książki. Być może kiedyś po nią sięgnę, ale póki co odpuszczę sobie ten tytuł.
    biblioteczkamoni.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj to książka nie dla mnie :-( Choć lubię dobrze zjeść to czytać o tym już nieszczególnie

    OdpowiedzUsuń
  11. Znam osobę, którą chętnie zachęcę do lektury tej książki :)

    Pozdrawiam,
    Książkowa Przystań

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam jesc, wiec muszę przeczytać! ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiedziałam, że jest powieść! Widziałam film i naprawdę mnie zachwycił. Chętnie poznam za jakiś czas wersję literacką, a ekranizację polecam niezależnie od tego :)

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Stephen King - Lśnienie

Jack Torrance dostał nową pracę - zostaje dozorca w hotelu Panorama, hotelu położonym wysoko w górach. Niestety jest haczyk - przez kilka miesięcy Jack i jego rodzina muszą wytrzymać w odosobnieniu. Wyprawy do pobliskiego miasta są niemożliwe, gdyż przez śnieg, hotel zostaje odcięty od świata. Z początku jest całkiem spokojnie. Jack, były alkoholik i niespełniony pisarz, zajmuje się dokonczaniem sztuki. Jego żona Wendy zajmuje się ich synem Dannym. A Danny w Panoramie czuje się dziwnie i źle, ma różnego rodzaju niepokojące wizje. Jednak został ostrzezony, że te wizje nie mogą go skrzywdzic. Trzeba tylko zamknąć oczy i odwrócić głowę, a te dziwne rzeczy znikną. Przez jakiś czas to działa... W końcu wizje atakują też Jacka.  Wreszcie ten, opętany przez hotel próbuje zabić swoją rodzinę. "Lśnienie" przez wielu uznawane jest za najlepszy horror Stephena Kinga. Że jest to opowieść o tym jak odosobnieniu wpływa na ludzkie umysły. To też, ale dla mnie... jest to najlepiej w...

Brandon Sanderson - Stalowe Serce

Widziałem, jak Stalowe Serce krwawił - tak brzmi pierwsze zdanie powieści Brandona Sandersona "Stalowe Serce". Przyznam, że to jest dobre pierwsze zdanie, bo od razu zachęciło mnie, by czytać dalej. A im dalej czytałam, tym bardziej się wciągałam i tym trudniej było mi się oderwać. Pewnego dnia na niebie pojawia się tajemniczy obiekt, który nazwano Calamity. Nikt nie wie czy to gwiazda, czy planeta, jednak od tego momentu niektórzy ludzie otrzymują supermoce i stają się Epikami. Jednak Epicy nie są herosami, ratujacymi świat przed złem, niczym w komiksach Marvela. Nie, to oni są źli. Obdarzeni mocami, są ponad prawem. Sieją śmierć i zniszczenie kiedy chcą i jak chcą, i nikt nie może ich powstrzymać. David nienawidzi Epików. Jeden z nich, zwany Stalowym Sercem, zamordował jego ojca i rozpętał piekło, które David cudem przetrwał. Od tamtej pory minęło dziesięć lat, a chłopakiem zawładnęła rządza zemsty. Przyłącza się do grupy Mścicieli - buntowników, którzy próbują zwalc...

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch...