Przejdź do głównej zawartości

Thomas Arnold - Tetragon

Są takie książki, które intrygują od pierwszego wejrzenia. Patrzysz na tytuł, na okładkę i mówisz sobie "muszę to przeczytać". Ja tak mam. Kiedy trafię na książkę, która zaciekawi mnie tytułem i okładką, a z jakiegoś powodu, nie mogę dostać jej od razu, przekopuję internet w poszukiwaniu opisów i recenzji. Z każdym opisem i każdą recenzją, mój apetyt rośnie. I kiedy wreszcie mogę po tę książkę sięgnąć, czuję się jak dziecko, które dostało długo oczekiwanego cukierka. Biada, jeśli ten cukierek okaże się niedobry.



Syn wiceszefa policji znika w podejrzanych okolicznościach, a na miejscu domniemanej zbrodni technicy znajdują ślady jego krwi. Rozpoczyna się pozornie typowe śledztwo, które szybko spowija mgła niejasności, gdy na jaw wychodzą dziwne zachowania Erica McAleera oraz tożsamość mężczyzny, z którym spotkał się tuż przed zniknięciem. Podczas przeszukania mieszkania, James Adams – detektyw z wydziału zabójstw w Cleveland – znajduje dziwnego, martwego owada. Niecodzienne odkrycie postanawia skonsultować z entomologiem, który uświadamia mu, że przypadki nie istnieją.
W tym samym czasie młodszy kolega Adamsa zza ściany – detektyw David Ross - zostaje przydzielony do zbadania zwłok porzuconych w kolejowym magazynie. Wszystko wskazuje na to, że ofiara nie żyła już od kilku miesięcy, ale nikt nie potrafi wyjaśnić, jak się tam znalazła. Podczas sekcji patolog znajduje w ciele nieboszczyka szereg toksyn, które składem przypominają jad pewnego pajęczaka.
Detektywi nie przypuszczają, że z dnia na dzień pozostaje coraz mniej czasu, a każdy ich krok jest poddawany skrupulatnej analizie. Nie mają też pojęcia, o jaką stawkę toczy się gra, w którą ktoś każe im grać. Dopiero po zniknięciu samego kapitana - Arthura Goldwyna – wszyscy zaczynają zadawać sobie pytanie: co tak naprawdę się dzieje? - opis z lubimyczytac.pl

Opis mnie zaintrygował, więc kiedy tylko dostałam książkę w swoje łapki, od razu zaczęłam czytać. Mamy tu wciągającą zagadkę i ciekawych bohaterów. Bardzo polubiłam detektywa Rossa i Adamsa, którzy różnią się charakterami, jednak razem świetnie się uzupełniają. Sama zagadka, choć z początku wydaje się prosta, z każdą chwilą staje się coraz bardziej zagmatwana. Z początku spróbowałam zgadywać kto jest odpowiedzialny za wszystko, jednak w końcu dałam spokój i dałam się ponieść akcji. Autor umiejętnie myli tropy i wprowadza czytelnika w błąd.
Niestety, początek książki nieco mnie znudził, jednak może to dlatego, że początek zbyt mocno skupiał się na osobistych problemach kapitana Goldwyna. Jakoś nie polubiłam tego bohatera i fragmenty z nim, zwyczajnie mnie nudziły. Moim ulubieńcem został David Ross i to jego fragmenty czytało mi się najlepiej =)

Akcja w pewnych momentach pędzi na łeb na szyję w iście filmowym tempie. Mamy tu wewnętrzne problemy w policji, a także... nie, tego nie zdradzę, bo to byłby mega spoiler. Tak czy siak, kiedy dochodzimy do sedna całej sprawy, a znaczenie tytułu zostaje wyjaśnione, książka staje się - przynajmniej dla mnie - jeszcze bardziej interesująca. Zaś samo rozwiązanie zagadki okazało się bardzo zaskakujące.

Niestety, trafiłam na kilka irytujących literówek. A także na irytujące wyrażenie - "zrobił łyka". Że co? Zrobić można sobie drinka po ciężkim dniu w pracy, ale łyka się upija. No, chyba, że to jakiś regionalizm, w każdym razie dla mnie bardzo irytujący. Na szczęście nie pojawia się zbyt często.

"Tetragon" to świetna powieść dla fanów thrillerów i kryminałów. Szybka akcja, świetne dialogi i ciekawa intruga sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko. Dla mnie to idealna lektura na wakacje, czy do pociągu i z czystym sercem polecam. Wracając do cukierków - nie był to może najlepszy jaki jadłam, ale nie żałuję, że spróbowałam*.



*mam nadzieję, że cukierkowa metafora jest wystarczająco zrozumiała ;)


Komentarze

  1. Przypuszczam, że umówię się z książką na spotkanie, klimatycznie bardzo będzie mi ono odpowiadać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat ta książka niezbyt mnie przekonała, jednak doskonale znam uczucie, gdy bardzo chcesz przeczytać książkę imasz wrażenie, że zewsząd cię ona atakuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię książki w takim klimacie, więc chętnie przeczytam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Też tak mam, że wystarczy jeden impuls i już wiem, że przeczytam książkę. Intuicja zazwyczaj się nie myli co do takich czytelniczych wyborów. A najlepsze jest to, że wykonanie zadania musi nastąpić zaraz po złapaniu takiej inspiracji :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooooo moja dziewczyna ma hopla na punkcie kryminałów podeśle niej tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  6. Od kiedy pierwszy raz zobaczyłam tę książkę, chciałam ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dedykacje w książce - barbarzyństwo, czy fajny gest?

Niedługo siostrzeniec mojego Męża będzie miał urodziny - i to nie byle jakie, bo skończy 18 lat! Trochę mieliśmy problem ze znalezieniem prezentu, jednak problem się rozwiązał, kiedy okazało się, że chłopak uwielbia czytać Tolkiena. I że nie czytał jeszcze "Dzieci Hurina" (które ja czytałam dawno temu i polecam). Dobra, książka kupiona, leży i czeka na swoje pięć minut. Uznaliśmy z Mężem, że trzeba napisać w środku jakieś ładne życzenia. Może jakiś cytat? Weszłam na pewną książkową grupę, opisałam sytuacje, poprosiłam o pomoc w znalezieniu fajnego cytatu... i rozpętałam gównoburzę. Dowiedziałam się, że nie wolno bazgrać po książce, że to jest okropny, wręcz barbarzyński zwyczaj! Dyskusja w komentarzach trochę się rozrosła, a ja byłam w szoku, kiedy ją czytałam. Odkąd pamiętam, zawsze kiedy dostawałam w prezencie książkę, w środku, na stronie tytułowej, były napisane życzenia, podpis i data. Swego czasu dostawałam książki przy każdej okazji i od wszystkich, więc troch

Zoe Waxman - Kobiety Holocaustu

Na temat Holocaustu wiemy wiele. Historycy od dawna badają to zjawisko i wydawać by się mogło, że wszystko na ten temat zostało powiedziane. Nie miałam pojęcia, że kobiece doświadczenia Zagłady są pomijane. Jeszcze dzisiaj są badacze, którzy uważają, że rozpatrywanie tych zdarzeń z perspektywy kobiet jest niepotrzebne. Książka Zoe Waxman jest trudną lekturą. Historia Holocaustu jest wstrząsająca, a losy ofiar były przerażające. Autorka udowadnia, że płeć także była czynnikiem ważnym dla nazistów w procesie eksterminacji Żydów. Kobiety w widocznej ciąży, matki małych dzieci, były skazane na śmierć. Kobiety były narażone na gwałt, molestowanie i wykorzystywanie seksualne. Książka jest trafną analizą tego, że kobiece doświadczenia Holocaustu znacznie się różnią od tego, co przeżywali mężczyźni. Książka jest podzielona na kilka rozdziałów. Każdy rozdział jest poświęcony innym momentom - osobny rozdział opisuje życie w gettcie, następny jest o życiu Żydówek w ukryciu, kolejny jest o

Melinda Salisbury - Córka Zjadaczki Grzechów

Młodziutka Twylla, to osoba której boją się wszyscy w całym Lormere. Jest ona Daunen Wcieloną, boginią o ognistych włosach i trującym dotyku. Mieszka na zamku królewskim i choć jest otoczona luksusem, odczuwa wielką samotność. Wkrótce poznaje Liefa, który ma być jej nowym strażnikiem - i zakochuje się w nim z wzajemnością. Jednak co zrobić, skoro nie może go nawet dotknąć? Bardzo mi się podobał pomysł na powieść, historia Lormere, a także wiara mieszkańców tego królestwa. Obrzęd Zjadania Grzechów jest bardzo ważny i dzięki niemu dusza zmarłego może odzyskać spokój. Z zaciekawieniem czytałam wszelkie wzmianki na temat tego obrzędu i innych rzeczy związanych z wiarą Lormere. Świat stworzony przez autorkę ma rozmach, w dodatku jest logiczny i starannie rozbudowany. Autorka wykonała kawał dobrej roboty. Sama historia także okazała się interesująca. Jednak muszę was ostrzec: "Córka Zjadaczki Grzechów" to powieść fantasy, jednak magii, smoków i innych rzeczy typowych dla teg