Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? Nie, one marzą o reinforsynie. Leku, dzięki któremu mogą odczuwać emocje, zupełnie jak ludzie...
W New Horizon, technologia jest wszechobecna - implanty, domózgowe wszczepy, różnego rodzaju ulepszenia. Jeśli cię na to stać, możesz ulepszyć sobie wszystko. Jednak Jared Quinn, główny bohater powieści, nie jest entuzjastą technologii. Żywi też ogromną niechęć do androidów, co nie jest dziwne. W trakcie zamieszek w Beyond Industries, zdradziła go jego własna replikantka, Maya. On sam, ledwie uszedł z życiem...
Nie przepadam za science fiction, zwykle w takich książkach zniechęca mnie nadmiar naukowego żargonu. Po prostu takie fragmenty bywają dla mnie niezrozumiałe. Jednak lubię kryminały, a opis z tyłu okładki bardzo mnie zaciekawił. Postanowiłam dać tej książce szansę i się nie zawiodłam.
Już na pierwszej stronie akcja jest bardzo dynamiczna. Poznajemy Quinna i Mayę, dowiadujemy się nieco o Buncie i reinforsynie. Na więcej informacji nie ma czasu, za dużo się dzieje. Dopiero w dalszych rozdziałach opowieść się uspokaja i dowiadujemy się więcej ciekawych rzeczy - chociażby o samym mieście.
W New Horizon, technologia odgrywa bardzo ważną rolę. Ludzie ulepszają sobie co tylko mogą, a niektóre wszczepy podtrzymują ich przy życiu. Niestety, takie upgrade'y są drogie, więc dla biedniejszych miała być reinforsyna - lek, który wpływa na działanie mózgu w taki sposób, że zażywający staje się geniuszem. Tak działa na ludzi. Androidom zaś pozwala odczuwać ludzkie emocje. Niestety, po buncie lek został zakazany, a ludzie którzy zostaną przyłapani na jego zażywaniu zostają wysłani na odwyk, a jeśli to nie pomoże, to skazuje się ich na wygnanie z miasta. Nieco gorzej mają androidy - tych od razu skazuje się na śmierć.
Wracając zaś do technologii, to ta jest tak rozwinięta, że praca człowieka powoli staje się zbędna. System wie wszystko o obywatelach, a policja... nie ma zbyt wiele do roboty. Serio. Jared Quinn, kiedy wreszcie wrócił do pracy, strasznie się w niej nudzi. Nawet nie musi prowadzić normalnych śledztw, gdyż system wszystko robi za niego. To on przeprowadza rozpoznanie, zbiera dowody, a przestępcy zostają złapani jeszcze tego samego dnia. Dlatego, kiedy pojawia się morderca, który pozostaje dla tego systemu nieuchwytny, dla Jareda oznacza to powrót do starych metod śledczych.
Skupię się teraz na głównym bohaterze, bo to jest bardzo mocny punkt tej powieści. Jared Quinn jest przeciwnikiem ulepszeń i nie życzy ich sobie we własnym ciele. Jednak w trakcie Buntu, ledwo uszedł z życiem, a jego obrażenia były tak duże, że lekarze zainstalowali mu sporo wszczepów i ulepszeń, wbre jego woli. Mężczyzna nie umie sobie z tym poradzić. Jednak w miarę rozwoju akcji, widać tu ogromną hipokryzję z jego strony. Quinn jest przeciwny takim rzeczom, żywi niechęć do androidów i cyborgów, a jednocześnie sam nie ma oporów by używać wszczepów wtedy kiedy jest mu wygodnie - chociażby po to, by terapia poszła po jego myśli. Jest to bardzo widoczne i - co najważniejsze - wiarygodne. Zresztą Martyna Raduchowska studiowała między innymi psychologię, co na pewno ułatwiło jej pracę nad postaciami :) Zwłaszcza jeśli jedna z nich jest tak straumatyzowana jak Quinn.
Nie tylko Quinn jest ciekawą postacią - innym też nic nie brakuje, żadna nie jest papierowa.
Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić to właśnie do tego, o czym wspomniałam na początku - naukowego języka. Zdarza się kilka momentów, kiedy postacie używają go dużo. Ogólnie starałam się nadążyć, jednak nie zawsze mi to wychodzilo :D To nie jest minus, po prostu mnie się to nie podoba, aczkolwiek wiem, że gatunek i fabuła książki wymagała użycia kilku zbyt trudnych słów. Na szczęście takich scen nie ma zbyt dużo, a całość jest napisana przystępnym i ładnym językiem.
Łzy Mai to powieść stawiająca pytania o istotę człowieczeństwa. Pokazuje również do czego prowadzi zbyt duże uzależnienie od technologii. W końcu już teraz technika odgrywa duże znaczenie w naszym życiu. Mamy smart zegarki, smartphony, smart pralki, smart lodówki i wiele innych rzeczy. Do świata przedstawionego w powieści nam daleko, ale kto wie?
Polecam gorąco wszystkim miłośnikom SF, zwlaszcza tym, którzy lubią czytać o cyborgach i androidach. Polecam też tym, którzy lubią opowieści stawiające trudne pytania.
W New Horizon, technologia jest wszechobecna - implanty, domózgowe wszczepy, różnego rodzaju ulepszenia. Jeśli cię na to stać, możesz ulepszyć sobie wszystko. Jednak Jared Quinn, główny bohater powieści, nie jest entuzjastą technologii. Żywi też ogromną niechęć do androidów, co nie jest dziwne. W trakcie zamieszek w Beyond Industries, zdradziła go jego własna replikantka, Maya. On sam, ledwie uszedł z życiem...
Nie przepadam za science fiction, zwykle w takich książkach zniechęca mnie nadmiar naukowego żargonu. Po prostu takie fragmenty bywają dla mnie niezrozumiałe. Jednak lubię kryminały, a opis z tyłu okładki bardzo mnie zaciekawił. Postanowiłam dać tej książce szansę i się nie zawiodłam.
Już na pierwszej stronie akcja jest bardzo dynamiczna. Poznajemy Quinna i Mayę, dowiadujemy się nieco o Buncie i reinforsynie. Na więcej informacji nie ma czasu, za dużo się dzieje. Dopiero w dalszych rozdziałach opowieść się uspokaja i dowiadujemy się więcej ciekawych rzeczy - chociażby o samym mieście.
W New Horizon, technologia odgrywa bardzo ważną rolę. Ludzie ulepszają sobie co tylko mogą, a niektóre wszczepy podtrzymują ich przy życiu. Niestety, takie upgrade'y są drogie, więc dla biedniejszych miała być reinforsyna - lek, który wpływa na działanie mózgu w taki sposób, że zażywający staje się geniuszem. Tak działa na ludzi. Androidom zaś pozwala odczuwać ludzkie emocje. Niestety, po buncie lek został zakazany, a ludzie którzy zostaną przyłapani na jego zażywaniu zostają wysłani na odwyk, a jeśli to nie pomoże, to skazuje się ich na wygnanie z miasta. Nieco gorzej mają androidy - tych od razu skazuje się na śmierć.
Wracając zaś do technologii, to ta jest tak rozwinięta, że praca człowieka powoli staje się zbędna. System wie wszystko o obywatelach, a policja... nie ma zbyt wiele do roboty. Serio. Jared Quinn, kiedy wreszcie wrócił do pracy, strasznie się w niej nudzi. Nawet nie musi prowadzić normalnych śledztw, gdyż system wszystko robi za niego. To on przeprowadza rozpoznanie, zbiera dowody, a przestępcy zostają złapani jeszcze tego samego dnia. Dlatego, kiedy pojawia się morderca, który pozostaje dla tego systemu nieuchwytny, dla Jareda oznacza to powrót do starych metod śledczych.
Skupię się teraz na głównym bohaterze, bo to jest bardzo mocny punkt tej powieści. Jared Quinn jest przeciwnikiem ulepszeń i nie życzy ich sobie we własnym ciele. Jednak w trakcie Buntu, ledwo uszedł z życiem, a jego obrażenia były tak duże, że lekarze zainstalowali mu sporo wszczepów i ulepszeń, wbre jego woli. Mężczyzna nie umie sobie z tym poradzić. Jednak w miarę rozwoju akcji, widać tu ogromną hipokryzję z jego strony. Quinn jest przeciwny takim rzeczom, żywi niechęć do androidów i cyborgów, a jednocześnie sam nie ma oporów by używać wszczepów wtedy kiedy jest mu wygodnie - chociażby po to, by terapia poszła po jego myśli. Jest to bardzo widoczne i - co najważniejsze - wiarygodne. Zresztą Martyna Raduchowska studiowała między innymi psychologię, co na pewno ułatwiło jej pracę nad postaciami :) Zwłaszcza jeśli jedna z nich jest tak straumatyzowana jak Quinn.
Nie tylko Quinn jest ciekawą postacią - innym też nic nie brakuje, żadna nie jest papierowa.
Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić to właśnie do tego, o czym wspomniałam na początku - naukowego języka. Zdarza się kilka momentów, kiedy postacie używają go dużo. Ogólnie starałam się nadążyć, jednak nie zawsze mi to wychodzilo :D To nie jest minus, po prostu mnie się to nie podoba, aczkolwiek wiem, że gatunek i fabuła książki wymagała użycia kilku zbyt trudnych słów. Na szczęście takich scen nie ma zbyt dużo, a całość jest napisana przystępnym i ładnym językiem.
Łzy Mai to powieść stawiająca pytania o istotę człowieczeństwa. Pokazuje również do czego prowadzi zbyt duże uzależnienie od technologii. W końcu już teraz technika odgrywa duże znaczenie w naszym życiu. Mamy smart zegarki, smartphony, smart pralki, smart lodówki i wiele innych rzeczy. Do świata przedstawionego w powieści nam daleko, ale kto wie?
Polecam gorąco wszystkim miłośnikom SF, zwlaszcza tym, którzy lubią czytać o cyborgach i androidach. Polecam też tym, którzy lubią opowieści stawiające trudne pytania.
Nie przepadam za sf, jednak ostatnio Olga Tokarczuk napisała kilka takich opowiadań i były świetne!
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam Anna In w grobowcach świata i jeśli Łzy Mai są choćby podobne to biorę.
UsuńChętnie wchodzę w klimaty science fiction, nawet żargon z jakieś dziedziny mi nie przeszkadza, traktuję go jako impuls do poszerzania horyzontów. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie poszukuję czegoś szczególnego z tego gatunku. :)
UsuńSuper, że książka której dałaś szansę Cię nie zawiodła i okazała się przyjemną lekturą. Ja jednak nadal czuję opory przed s-f
OdpowiedzUsuńNiestety SF to nie jest jeszcze tematyka dla mnie, ale zapiszę ja sobie na później :)
OdpowiedzUsuńAch, muszę w końcu sięgnąć po Raduchowską.
OdpowiedzUsuńChyba nie interesuje mnie SF,. Recenzja bardzo dobra, jednak książka to zupełnie nie moje klimaty
OdpowiedzUsuńByłam naprawdę pozytywnie zaskoczona tą powieścią! Niebawem sięgam po kontynuację! :D
OdpowiedzUsuńDo mnie kontynuacja przyszla w piatek i nie moge sie doczekac, kiedy bede miala czas na czytanie :D
Usuń