Przez jakiś czas, codziennie wieczorem siadałam przed konsolą i grałam do późna. Teraz robię sobie mały detoks i postanowiłam więcej czytać. W tym miesiącu przeczytałam aż trzy książki. Jedną z nich jest "Spektrum".
Martyna Raduchowska jest autorką bardzo uzdolnioną. Wykreowała niesamowity świat przyszłości, przepełniony technologią, bez której ludzie nie potrafią funkcjonować. Zupełnie jak w dzisiejszych czasach - już teraz wielu ludzi nie wyobraża sobie życia bez współczesnych osiągnięć techniki. Do świata stworzonego przez Raduchowską jeszcze nam daleko, ale kto wie, na jakim poziomie będziemy za dwadzieścia, trzydzieści lat?
Kiedy czytałam "Łzy Mai" w niektórych miejscach przeszkadzał mi naukowy i skomplikowany język. Zrozumiawszy, że w "Spektrum" narratorką jest androidka, obawiałam się, że tutaj także zostanę zasypana naukowymi terminami. Ale nie. Wszystko zostało opisane tak, że nawet trudne słowa mi nie przeszkadzały i łatwo zrozumiałam o co chodzi. Zresztą ogólnie całość jest napisana w taki sposób, że czytało się świetnie i nie można było oderwać się od lektury. W dodatku Maya jest postacią, która jest opisana bardzo wiarygodnie i która od razu wzbudziła moją sympatię. Replikantka cały czas docieka, zadaje pytania i próbuje odkryć swoją naturę. Kim naprawdę jest? Bezduszną maszyną, a może... człowiekiem?
Inne postacie także są ciekawe i jakoś muszą sobie radzić w Dark Horizon. Mamy tutaj Dodge, mechanika, który bierze reinforsyne, żeby móc porozumieć się ze swoją córką. Mamy Siobhan, androidkę, która prowadzi klinikę dla uzależnionych od reinforsyny i regularnie robi zwiady w New Horizon. Jednocześnie to ona najbardziej troszczy się o Mayę. To właśnie Siobhan nie potrafi zrozumieć, dlaczego mimo tego wszystkiego co zaszło, Maya wciąż pozostaje lojalna wobec Quinna.
Zwykle nie przepadam za science fiction, ale te książki Martyny Raduchowskiej są świetne. To kawał dobrej historii, trzymającej w napięciu, gdzie nic nie jest oczywiste. Drugi tom w niczym nie ustępuje pierwszemu, autorce udało się mnie nie zawieść. Wobec tego z niecierpliwością czekam na część trzecią, bo przy takim zakończeniu to nie ma opcji, trzeba poznać ciąg dalszy. Osobiście polecam te książki każdemu, nawet tym, którzy (tak jak ja) zwykle nie przepadają za science fiction.
A tak swoją drogą naszła mnie pewna refleksja. Szkoda, że w Polsce nie robią filmów SF. Wielka szkoda, że u nas prym wiodą komedie romantyczne, seriale w stylu "M jak Miłość" i programy typu "Dlaczego ja". Już przy lekturze "Łez Mai" odniosłam wrażenie, że ta książka to gotowy scenariusz na film. "Spektrum" tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Niestety, w Polsce takie książki nie mają szans na ekranizację. Szkoda. Pozostaje mieć nadzieję, że może ktoś spróbuje zrobić grę na podstawie tej serii. Mogę już teraz powiedzieć, że grałabym, oj grała...
W rewelacyjnych "Łzach Mai" poznajemy historię buntu i zamieszek w Beyond Industries, dowiadujemy się o reinforsynie, a wszystko to jest pokazane z perspektywy Jareda Quinna. W "Spektrum" jest zupełnie inaczej. Tutaj autorka dopuszcza do głosu Mayę - i to dosłownie, bo to ona jest narratorką w tej opowieści. Ponownie cała historia zaczyna się w dniu zamieszek, lecz to Maya opisuje co działo się naprawdę. Dowiadujemy się też co działo się z replikantką zanim trafiła za Mur. A potem jak sobie za tym Murem radziła, póki ponownie nie spotkała Quinna. Strasznie podobał mi się ten sposób opisania historii, gdyż dzięki temu, wyrobiłam sobie szersze spojrzenie na całość. Wątki, które we "Łzach Mai" pozostały niewyjaśnione, tutaj doczekały się finału, a zarazem autorka dołożyła nowe. W dodatku zakończenie jest tak skonstruowane, że na kolejny tom będę czekać z niecierpliwością. Mam tylko nadzieję, że nie będę czekać zbyt długo...
Martyna Raduchowska jest autorką bardzo uzdolnioną. Wykreowała niesamowity świat przyszłości, przepełniony technologią, bez której ludzie nie potrafią funkcjonować. Zupełnie jak w dzisiejszych czasach - już teraz wielu ludzi nie wyobraża sobie życia bez współczesnych osiągnięć techniki. Do świata stworzonego przez Raduchowską jeszcze nam daleko, ale kto wie, na jakim poziomie będziemy za dwadzieścia, trzydzieści lat?
Kiedy czytałam "Łzy Mai" w niektórych miejscach przeszkadzał mi naukowy i skomplikowany język. Zrozumiawszy, że w "Spektrum" narratorką jest androidka, obawiałam się, że tutaj także zostanę zasypana naukowymi terminami. Ale nie. Wszystko zostało opisane tak, że nawet trudne słowa mi nie przeszkadzały i łatwo zrozumiałam o co chodzi. Zresztą ogólnie całość jest napisana w taki sposób, że czytało się świetnie i nie można było oderwać się od lektury. W dodatku Maya jest postacią, która jest opisana bardzo wiarygodnie i która od razu wzbudziła moją sympatię. Replikantka cały czas docieka, zadaje pytania i próbuje odkryć swoją naturę. Kim naprawdę jest? Bezduszną maszyną, a może... człowiekiem?
Inne postacie także są ciekawe i jakoś muszą sobie radzić w Dark Horizon. Mamy tutaj Dodge, mechanika, który bierze reinforsyne, żeby móc porozumieć się ze swoją córką. Mamy Siobhan, androidkę, która prowadzi klinikę dla uzależnionych od reinforsyny i regularnie robi zwiady w New Horizon. Jednocześnie to ona najbardziej troszczy się o Mayę. To właśnie Siobhan nie potrafi zrozumieć, dlaczego mimo tego wszystkiego co zaszło, Maya wciąż pozostaje lojalna wobec Quinna.
Zwykle nie przepadam za science fiction, ale te książki Martyny Raduchowskiej są świetne. To kawał dobrej historii, trzymającej w napięciu, gdzie nic nie jest oczywiste. Drugi tom w niczym nie ustępuje pierwszemu, autorce udało się mnie nie zawieść. Wobec tego z niecierpliwością czekam na część trzecią, bo przy takim zakończeniu to nie ma opcji, trzeba poznać ciąg dalszy. Osobiście polecam te książki każdemu, nawet tym, którzy (tak jak ja) zwykle nie przepadają za science fiction.
A tak swoją drogą naszła mnie pewna refleksja. Szkoda, że w Polsce nie robią filmów SF. Wielka szkoda, że u nas prym wiodą komedie romantyczne, seriale w stylu "M jak Miłość" i programy typu "Dlaczego ja". Już przy lekturze "Łez Mai" odniosłam wrażenie, że ta książka to gotowy scenariusz na film. "Spektrum" tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Niestety, w Polsce takie książki nie mają szans na ekranizację. Szkoda. Pozostaje mieć nadzieję, że może ktoś spróbuje zrobić grę na podstawie tej serii. Mogę już teraz powiedzieć, że grałabym, oj grała...
Nie czytałam co prawda pierwszego tomu, ale całkiem możliwe, że po niego sięgnę i zacznę przygodę z tą autorką. Zachęca mnie to, że zwykle nie czytasz sci-fi, a to Ci się spodobało. Mnie zdarza się coraz częściej sięgać po ten gatunek, ale nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek czytała sci-fi autorstwa polskiego pisarza. A ta książka zapowiada się naprawdę dobrze! :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze pierwszego tomu, ani nic tej autorki. Może kiedyś dam szansę tej serii.
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie spotkałam się z tą autorką, ale bardzo zainteresowala mnie fabuła (lubię takie klimaty) i pewnie nadrobię pierwszy tom i zabiorę się za drugi. Dodatkowo fajnie, że z gry na konsoli przerzuciłaś się na ksiazki ❤️
OdpowiedzUsuńZawsze lubilam i ksiazki i gry :) jedno drugiego nie wyklucza, tylko czasem wieczorem jest dylemat - grac czy czytac? 😂
UsuńOd dawna mam w planach pierwszy tom. Autorkę polubiłam za Szamankę od umarlaków i jej nowa seria jest dla mnie koniecznością :)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie. Takie klimaty łączone z technologią przyszłości są teraz bardzo na czasie.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że ta przygoda czytelnicza może spodobać się moim nastolatkom, chętnie zachęcę ich do niej, klimaty, które i mnie są bliskie. :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubie ksiazki osadzone w realiach. Zawsze sie mozna czegos ciekawego dowiedziec.
OdpowiedzUsuńMuszę chyba w końcu sięgnąć po tą autorkę.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie to wymyślone przez Raduchowską uniwersum.
OdpowiedzUsuń